Posty

Wyświetlam posty z etykietą Dukaj

Inna Pieśń Niepokorna

Obraz
Jest pieśń, jak żagiel gwiezdny napój. Wielkie skrzydła, wielki wiatr. Dla tych, co pełzać w mule nie chcą, Głowa w górze, sztywny kark. BUDKA SUFLERA „Pieśń Niepokorna” Posuwistym krokiem dowódcy, dwunastego dnia miesiąca maja 1926 roku wkroczył marszałek Józef Piłsudski na Most Poniatowskiego w Warszawie. Po wschodniej stronie, za jego plecami stał oddział wojska, który zdecydował się przyłączyć do puczu, a naprzeciw, po zachodniej stronie mostu, wierny Prezydentowi RP i złożonej przysiędze, stał inny oddział – sformowany z kadetów Oficerskiej Szkoły Piechoty, dowodzony przez dyrektora tej placówki, majora Mariana Porwita.     Na środku mostu nastąpiło spotkanie Piłsudskiego z Prezydentem RP Stanisława Wojciechowskiego. Ponieważ rozmowa się nie kleiła i Wojciechowski most opuścił, Piłsudski zwrócił się do dowódcy obrony, majora Porwita, z żądaniem przepuszczenia go. Padło między innymi pytanie: „Nie przepuścicie mnie, dzieci? Będziecie strzelać do mnie?...

Skoro Kordian zawiódł…

Obraz
Że Słowacki wielkim poetą był, przekonywał już profesor Pimko sto lat temu. Że Dukaj wielkim pisarzem jest, to chyba nie wymaga przekonywania nikogo. Nie wymaga, bo ci, którzy go cenią, już to wiedzą, zaś ci, którzy go nie lubią, nie powinni być zmuszani do zmiany przekonań. Przynajmniej nie grozi im to póki Dukaj nie wejdzie do kanonu lektur.    Słowackiego, o ile mnie pamięć nie zawodzi, we wspomnianym kanonie reprezentuje garść dziwnie dobranych wierszy, „Balladyna”, w zakresie rozszerzonym „Lilla Weneda”, ale przede wszystkim Kordian, jako przykład bohatera romantycznego. Czując jakiś szacunek do sprawności warsztatowo-językowej Słowackiego nie potrafiłem nigdy zdzierżyć Kordiana jako bohatera. Może ja go jednak nie rozumiem? Angstujący nastolatek, który angażuje się w rozmaite awantury miłosne, zwiedza Europę i na szczycie Mont Blanc przechodzi przemianę, po której angażuje się w spisek, idzie zabić cara i pada zemdlon na progu carskiej sypialni. No, wzorem skutecznośc...

Miłosne dotknięcie nowego wieku

Obraz
Z afisza patrzy na mnie Joaquin Phoenix z januszowym wąsem. Prawdę powiedziawszy, gdybym nie wiedział o czym jest ten film, stwierdziłbym, że Phoenix wcielił się w postać Flandersa z „Simpsonów”. A tymczasem jest to najlepsze nietechniczne SF od czasów filmu „Gat t aca. Szok przyszłości ”. Podobnie jak tam, przyszłość zaznaczona jest na marginesie. Nie ma latających samochodów, kosmolotów, androidów bojowych. Mamy za to długie ujęcia w dużej mierze oparte o wąs głównego bohatera, Theodore’a Twombly (tak się nazywa postać, w którą wciela się Phoenix). Mamy ambientową muzykę Owena Palletta i ansamblu Arcade Fire oraz seksowny, skrzypiący kontralt Scarlett Johansson, która użycza głosu sztucznej inteligencji (zwanej tu po prostu systemem operacyjnym) o imieniu Samantha. Od tego miejsca UWAGA: wysokie natężenie spojlerów O czym jest film? Z jednej strony o zagubieniu człowieka w cywilizacyjnej bańce, w której wszystko jest proste. Theodore rozwodzi się z żoną, al...

Pewien pożółkły list

Obraz
Mam schowane stare roczniki różnych czasopism, które zdarzyło mi regularnie czytać. Chyba największy ich zbiór dotyczy „Nowej Fantastyki”, która mnie niejako wychowała literacko u schyłku zeszłego tysiąclecia.     Wyciągnąłem sobie niedawno taki plik z lat 96-98 i przeglądałem, czytając uważnie spis treści, wyławiając opowiadania do ponownego przeczytania oraz rubrykę „Czytelnicy i Fantastyka ”, w której (ku niejakiemu zażenowaniu, ale i próżnej satysfakcji) znajdowałem listy podpisane swoim nickiem (tak, tak, nick Altti ma już dobrze ponad dwie dekady). Trzeba dodać, że nie były to e-maile, lecz listy papierowe, nierzadko ręcznie wytwarzane. Pisało się „w ciemno”. Nie wiadomo było czy ktoś to przeczyta, czy to opublikują, a na polemikę czekało się minimum dwa miesiące. Rzecz chyba niewyobrażalna w dobie błyskawicznych shitstormów w komentarzach pod marnej jakości artykułami na rozmaitych onetoidach.     Ale największą chyba niespodziankę sprawił mi list, ...

Kopia bezpieczeństwa

Obraz
Któż z nas, rozbestwionych komputerowymi grami lub doświadczeniem admina, nie chciałby trzymać swojej kopii na wypadek wypadku? Archiwizowany „ja”, po którego sięgnięto by, gdy moje ciało podstawowe uległoby daleko idącemu uszkodzeniu, czy też zgoła zniszczeniu – śmierci. Po prostu klon. Czyżby?    Są pewne ale. Po pierwsze: czy to byłbym ja? Musiałaby moja kopia być kontynuatorem obecnej linii świadomości. Po drugie: jak tę świadomość wpisać? I jakie mogą być tego wszystkiego konsekwencje?     Literatura fantastyczna już od dłuższego czasu żywo się interesowała się tym zagadnieniem. Z różnym skutkiem. Na przykład w „Perfekcyjnej niedoskonałości” J. Dukaj prowadzi nas po świecie powieściowym w specyficzny dla siebie sposób – poprzez wrzucenie czytelnika na głęboką wodę. Toteż nie do końca rozumiemy, czego jesteśmy początkowo świadkami. Podany fragment „widzimy” oczyma córki Judasa McPhersona, Angeliki:    Na trawnik wpadła czarna jak heban kob...

Apokalipsa według St. Lema

Obraz
Jest w architektonicznym łuku jeden kamień, który jest specjalny. Będąc umiejscowiony w samym szczycie, wydaje się być on wyróżniony swą wyjątkową pozycją – najwyższą. Gdy spogląda się na piękny, strzelisty profil gotyckiego łuku, tenże kamień, czyli zwornik lub inaczej klucz, w naturalny sposób przyciąga uwagę. Jest zwieńczeniem, szczytem, ponad nim nie ma już nic godnego uwagi...     To skojarzenie pojawia się, gdy wspominam „Fiasko” S. Lema. Oto wszystko co do pewnego momentu napisał galicyjski geniusz znajduje swe ukoronowanie w tej jednej powieści.     Pierwsze jest niepowodzenie.     Począwszy od tytułu, a gdy mamy w rękach egzemplarz z edycji Wydawnictwa Literackiego z roku 1987, to jeszcze od jednolicie czarnej okładki z białoliterowym tytułem napisanym, budowany jest ponury nastrój. Na początku: Las Birnam, makbetowskie miejsce klęski, i Parvis, który idzie ratować ludzi, którzy w owym lesie zostali. W tym swego mentora, komando...

Powieść post-apo i post-apo powieści

Tytułem wstępu: powieść miała premierę 10 marca, zakupiłem ją w piątek, 13 marca, pół godziny przed północą, po pięciu minutach miałem już ją na czytniku. Jeśli e-booki nie są rewolucją, to Gutenberg też żadnej nie wywołał. 17 marca byłem już po pierwszej lekturze. Recenzji jeszcze nie było w necie. Teraz są ich dziesiątki, z czego połowa ma w tle hasło „jestem skołowany, nie wiem o czym mam pisać, Dukaj wielkim pisarzem jest”, lub „ratunku, nic nie zrozumiałem, więc powieść jest do niczego”.    Ale ja chciałem opowiedzieć o czymś innym. Nowa powieść J. Dukaja jest pewnego rodzaju kamieniem milowym polskiej literatury. O ile „Sezon burz”A. Sapkowskiego stał się Okopami Św. Trójcy książkowych konserwatystów, to dukajowa powieść zrywa z pojęciem „książka”.    Książka, pojmowana jako zestaw kartek z naniesioną nań informacją w liniowej postaci tekstu, jest przez J. Dukaja wykluczona jako nośnik jego powieści. Na stronie autora czytamy: „ Starość aksolotla” ...

Mit kontaktu

Obawiam się, że kilka następnych wpisów traktować będzie o hard-SF, najbardziej naukowej odmianie literatury fantastycznej. Aczkolwiek pastwić się nie będę nad napędami FTL (ang. faster than light – nadświetlne), czy prawdopodobieństwem występowania antymaterii oraz fluktuacją gęstości tego prawdopodobieństwa. Będę pisał o KONTAKCIE.     „Fatalnie. Ufoludki.” - przyznaj szczerze, że taka właśnie myśl przeszła Ci teraz przez świadomość. No właśnie świadomość. Zaraz do niej wrócimy.     Jako źródło moich dywagacji muszę wskazać prześwietną książkę doktora Petera Wattsa pt. „Ślepowidzenie” . Zasadniczo jest to powieść hard-SF, jako się rzekło, lecz równocześnie jest to esej, lub przyczynek do eseju na temat świadomości, ewolucji i możliwości kontaktu między gatunkami. Idea, według której świadomość nie równa się inteligencji, a nawet jej przeszkadza, a homo sapiens przez nieomal przypadek zdominowali ekosferę Ziemi jest... inspirująca. Zmusza do rozważ...

Osobliwy przypadek Jacka D.

Po ukazaniu się „Złotej Galery” w „Fantastyce” z pewnym przerażeniem spostrzegłem, że zaczyna się o mnie mówić jak o jakimś wieszczu, który widzi to, co dla zwykłego śmiertelnika zakryte. J. Dukaj Uszeregujmy fakty.    Konkurs literacki wygląda mniej więcej tak, że nadsyła się swój utwór podpisany „godłem”, czyli tymczasowym pseudonimem. „Godłem” opatruje się też kopertę, która zawiera autentyczne dane teleadresowe na wypadek, gdyby się utwór niespodzianie jurorom spodobał.    No i tak się stało, że pewnego razu spodobało się opowiadanie pt. „Złota Galera” traktujące o tytułowym tajemniczym obiekcie zbliżającym się do skąpanej w (pozornej) szczęśliwości Ziemi, gdzie zhierarchizowane społeczeństwo człowieczo-anielskie żyje w przeświadczeniu gwarantowanej świętości a modlitwa i symbole liturgiczne są cokolwiek technicznymi instrumentami. Zdecydowano, że jest to najlepsze opowiadanie fantastyczne w konkursie A.D. 1990.Odpieczętowano kopertę z danymi i sko...