Posty

Wyświetlam posty z etykietą ochlokracja totalitarna

Dobór nienaturalny

Nie wspomnę kto, może Dawkins, wykoncypował równoległość zachowań genów i pewnych jednostek informacyjnych, które nazwał memami. Wskazał, ze jedne i drugie „walczą” o swoje nisze, które zapełniają samoreplikującymi kopiami. Aby wspomóc jakoś zajmowanie tych nisz geny konstruują sobie pewne opakowania , czy też wehikuły w postaci organizmów. Okazuje się, że wyższe organizmy urządzają sobie nisze na niższych organizmach (drapieżcy) a niższe – na wyższych (pasożyty). Ciekawe.     W memetyce jeszcze nie dorobiliśmy się takich klasyfikacji jak w biologii, ale dzięki tej ostatniej możemy już z daleka ujrzeć pewne prawidłowości.     Oto Adam Smith w swoim „Bogactwie narodów” odwołuje się do konieczności edukacji, argumentując, że naród edukowany mniej podatny jest na uniesienia i zabobon, który często ciemne narody zaburza.     Niby racja. Powszechność druku rozwiała pewne zmory, które motały ciemne zasłony wokół tak oczywistych rzeczy, jak przeka...

O potrzebie nowego Peryklesa

Perykles wywierał wpływ dzięki swemu autorytetowi i mądrości; będąc bez wątpienia nieprzekupnym z łatwością trzymał lud w ryzach i nie lud nim kierował, ale on ludem. Zdobywając sobie znaczenie jedynie uczciwymi środkami, nie schlebiał nikomu, lecz wykorzystując osobistą powagę, czasem także gniewnie do ludu przemawiał. Tukidydes, „Wojna Peloponeska”, księga II Ponieważ to nie jest tekst o polityce, więc nie będę pisał o słupkach rządzących rządami, lecz raczej skoncentruje się na sytuacji szeroko pojętej kultury.    Zacznę od kwestii terminologicznej: wyróżniony fragment jest najkrótszym znanym mi opisem różnicy między demokracją a ochlokracją. Sam fakt, że Tukidydes wspomina o Peryklesie w kontekście narzucania woli ludowi, wskazuje, że przywódcy będący marionetkami ludu nie należeli do rzadkości. Perykles nie zachowywał bojaźni przed swoimi wyborcami, nawet, gdy mu dołożyli grzywną pieniężną. Był przywódcą po to, by rozkazywać, a nie schlebiać.    Jeśli r...

Konkluzja wujka Staszka #2: gęsi i pawie

Wiem, że dziś wszyscy twoi fani zhejtują mnie na fejsie (...) Adam Sztaba Nie mogę podskakiwać totalitarnym ochlokraktom, którzy twierdzą, że się nie znam i język ma ewoluować. Ale nie potrafię klęknąć i skamleć poddańczo niczym Rada języka Polskiego. Mogę to skomentować słowami Reja i Słowackiego: „niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, lecz pawiem narodów są i papugą”.

W nieciasnej niszy

Jak bardzo niszowej muzyki słucham zorientowałem się, gdy płytę grupy ZESPÓŁ POLSKI pt. „Muzyka Nizin” nabyłem za kwotę 5,45 zł (słownie: pięć złotych polskich czterdzieści pięć groszy).    Na początek wyjaśnię czym jest ZESPÓŁ POLSKI. Istniejąca od 1995 grupa pod światłym przewodnictwem pani Marii Pomianowskiej zajmuje się muzyką ludową, tak, jak ją rozumiano jeszcze sto lat temu, nim muzyką ludową stał się utwór „Ona tańczy dla mnie”. Jednym z najważniejszych dokonań pani Marii et consortes była rekonstrukcja suki biłgorajskiej , strunowego instrumentu przypominającego źle wykonane skrzypce, na którym gra się w pozycji kolanowej (przypominającą trochę grę na wiolonczeli). Ekipa ZESPOŁU POLSKIEGO zbiera (lub zbierała) stare utwory ludowe z uwagą i podejściem etnologów jednocześnie zdradzając wrażliwość artystów muzyków. Są dla polskiego folkloru (nie folku! To nie jest GOLEC UORKIESTRA!) tym, czym Thor Hayerdahl dla żeglarstwa (facet przepłynął Atlantyk na łodzi z sito...

Autocenzura a la Ojczulek Ubu

Wdałem się ostatnio na esensja.pl w spór z recenzentem zbioru tekstów krytycznych S. Rushdiego pod polskim tytułem „Ojczyzny wyobrażone” (oryg. „Imaginary Homelands”). Aby nie powielać tu całego sporu napiszę tylko, że autor recenzji zasugerował, że zbiór byłby lepszy, gdyby usunąć zeń niektóre teksty. Swoje zdanie uzasadnił tym, że są one doskonałym suplementem do historii Indii, ale tej sprzed 20-30-40 lat . No i nikt w Polsce ich nie zrozumie.     Ręce mi opadły. Może gdyby to polski wydawca wybrał te teksty, to bym zrozumiał. Ale one zostały zestawione przez ich autora dwie dekady temu i tak wydawane są w całym zachodnim świecie. Może w teokracjach Azji są one kastrowane, ale w Europie? Pan Daniel jest pierwszy.     Wychodząc z tego założenia, nie ma co drukować „Iliady”, bo kogo tam zajmowałby wojna sprzed kilku tysięcy lat. Zwłaszcza, że nawet jeśli miała miejsce, to jej opisy są co najmniej przesadzone. A jak już jesteśmy przy tym temacie, to...