Posty

Wyświetlam posty z etykietą Eco

Jesień w Edenie

Obraz
Olga Tokarczuk w swych „Księgach jakubowych” zawarła informację, jakoby Józef Flawiusz, historyk żydowski, lokował stworzenie świata w czasie jesiennej równonocy. Argumentować miał to faktem, że feralne jabłko, na które połakomić mieli się pierwsi rodzice, wisiało już dojrzałe na drzewie. Argumentacji tej zupełnie nie popiera bohater książki, ksiądz Benedykt Chmielowski, pierwszy nasz encyklopedysta, rozumując, że tak proste owoce, to sobie Stworzyciel mógł gotowe sprokurować o dowolnej porze roku.     To, że umysły obu światłych mężów zachowują się z gracją przyrodzoną złoczyńcom, którzy przyszli do Kevina samego w domu, nie zmienia tego, że zabawnym jest pominięcie różnicy pomiędzy czasem fabuły a czasem lektury lub uznanie któregokolwiek za liniowy.     Nieodżałowany profesor Umberto Eco miał całkiem pouczający wykład na ten temat w swoich „Sześciu przechadzkach po lesie fikcji” i właściwie mógłbym na tym odesłaniu poprzestać. Ale nie mam złudzeń,...

Dwa nekrologi

Obraz
Ostatni czas wokół mnie obfituje w śmierć.     Jest ona nieunikniona. Jest pewna. Maszerujemy ku niej, ramię w ramię, przez całe nasze życie. A jednak, gdy niektórzy z nas już ją osiągają, czujemy żal, pustkę. Smutek.     Spośród tych, którzy odeszli, chcę wspomnieć dwóch ludzi. Są oni na tyle publicznymi osobami, że mogę się na tym blogu podzielić swoimi wspomnieniami. To nie będą jakieś rozbudowane epitafia, czy pogrzebowe mowy. To po prostu wspomnienia. Pierwszą z tych osób jest profesor Umberto Eco. Nie będę tu przytaczał jego życiorysu, czy wspomniał jego kolejnych powieści lub prac naukowych. Profesor Eco pozostanie dla mnie zawsze wzorem łączenia nauki ze sztuką. Pewnie spora część z Was zna powiedzonko: eunuch i krytyk z jednej są parafii – obaj wiedzą jak, lecz żaden nie potrafi . Umberto Eco potrafił. Przy tym jego prace naukowe w cudowny sposób zazębiały się z jego powieściami. Już prawie cztery lata temu na łamach portalu Esensja (obec...

Temat na stronę

Obraz
Gdy Umberto Eco wydał „Cmentarz w Pradze” wybuchła wrzawa: że za grube, że za ciężkie, że właściwie to o co chodzi, że po grzyba ten pamiętnik itd. I na koniec konkluzja, że takie bełkoty satysfakcjonować mogą jedynie zboczonych wykształciuchów, a ludzie to wolą jakąś lekką i zgrabną historyjkę o współczesności. I może jakiś kryminał.     Gdy Umberto Eco wydał „Temat na pierwszą stronę”, który jest krótką, zgrabną opowieścią o tym jak się „robi” dzisiejszą prasę, z wątkiem spiskowym i morderstwem, to nikt nic nie powiedział. Kilka osób ziewnęło i przeszło nad książką do porządku dziennego.     To nie fair.     Do rąk dostajemy książkę „podwójnego zastosowania”. Osoby zainteresowane prostszą rozrywką otrzymują nienajgorzej skonstruowany thriller zaczynający się od tego, że głównemu bohaterowi zabrakło rano wody w kranie. A wieczorem była. Może wzruszylibyśmy ramionami (i on też), gdyby nie fakt, że przyczyną braku wody było zakręcenie ...

Konluzja wujka Staszka #6: Zwyczajny człowiek sukcesu

Obraz
Przegrani, podobnie jak samoucy, wiedzą zawsze więcej od ludzi sukcesu, bo żeby odnieść sukces, musisz wiedzieć jedno, nie tracić czasu na poznanie wszystkiego. Satysfakcja płynąca z erudycji jest zastrzeżona dla przegranych. Im więcej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu. U. Eco „Temat na pierwszą stronę” I co teraz?! Muszę szybko odnieść jakiś spektakularny sukces, by nie nazwano mnie pyszałkowatym wykształciuchem. PS. Niektórzy nawet się ze swoją erudycją obnoszą, jak pokazuje to załączony filmik.

Ćwiczenie z niebycia sobą

Patrick Modiano w swoim eseju laureata literackiej Nagrody Nobla stwierdza, że pisarz (szerzej – autor) nie może być własnym czytelnikiem. Że jego odbiór utworu, który napisał, zawsze jest odbiorem technicznym, a nie podążaniem za tekstem. Nie jest to specjalnie odkrywcza myśl, ale powoduje, że zaczynamy myśleć nad taką sytuacją, w której autor mógłby być swoim czytelnikiem.     Jak to uczynić? Autor zawsze ma w pamięci ideę, zamysł, informację pierwotną, którą zamienia w kod. W tekst. W efekcie czytania swojego tekstu nie przetwarza go, ale od razu powraca do źródłowej informacji. Nie wie, co napisał, bo przesłania mu widok to co napisać chciał. Musiałby zapomnieć pierwotnej informacji, inspiracji i odkrywać swój tekst jako tekst innego człowieka. Ale czy wtedy byłby dalej jego autorem? Pozostawmy to pytanie na boku i zastanówmy się jak technicznie rozwiązać takie zagadnienie. Czy autor może napisać coś, czego nie rozpozna? Co będzie musiał interpretować, przetwarzać, ...

Ćwierć wieku później

Czy tak wygląda staczanie ku starości?     Dziś rano, jadąc do pracy pociągiem, poczułem gwałtowny niepokój. Nie mogłem sobie przypomnieć imienia Borgesa. Czarna dziura w pamięci, a po niej nazwisko argentyńskiego mistrza. I przemożna potrzeba przypomnienia sobie, aby udowodnić samemu sobie, że można pokonać erozję pamięci, że to przypadkowy kiks mózgu, a nie ordynarna skleroza. Zatem nie wprost. Zatem bibliotekarz z „Imienia Róży”. Niewidomy Jorge z Burgos. Jorge!    Jakże zmyślnie skomponowana jest ta postać, która zawiera cztery elementy odnoszące się do Borgesa: imię tożsame, podobieństwo dźwiękowe nazwiska do nazwy miasta hiszpańskiego (Burgos), ślepota, która dotknęła Argentyńczyka u schyłku życia oraz biblioteka, której idealny model Borges zapostulował, a Eco opisał jej parafrazę.    Piękna transpozycja J. Borgesa na niewidomego bibliotekarza nie mogła być przez mnie rozpoznana, gdy czytałem tę powieść po raz pierwszy, ćwierć wie...