Uchylone okno: stratyfikacja by Vermeer

Malarstwo na tym blogu zdecydowanie jest niedoreprezentowane. Może dlatego, że moje fascynacje malarskie są dużo skromniejsze, niż literackie, czy muzyczne. W sumie zawierają się w kilku nazwiskach: Bosch (ta, wiem, van Akke, a nie po przezwisku), Vermeer van Delft (a niby był inny Veremeer?), Dali, de Chirico. Zaczniemy od Vermeera. Johanesa Veermera van Delft poznałem przez Greenawaya. Już wspominałem jak bardzo „malarski” jest to reżyser. Podobnie jak w filmie „Kucharz,złodziej, jego żona i jej kochanek” podszył obraz Rembrandtem, tak w „Zet i dwa zera” agresywnie zagrał Vermeerem. Film polecam. Jeśli ma się nieco prozacu na podorędziu. A Vermeera polecam na co dzień. Byłoby marnowaniem Twojego czasu, gdybym tu rozwodził się nad jego stylem, światłem, kameralnymi wnętrzami i podobnymi rzeczami, które przerobiono już tysiące razy na tysiącu seminariów w setkach uczelni. Ja opowiem o oknach u Vermeera. Nie wiem, czy k...