Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

Ghostwriting po elżbietańsku

Kanał HBO mam w pakiecie telewizji satelitarnej dzięki uprzejmości przedstawiciela handlowego, który wsparł nas w tej decyzji, tak jak ongi zbóje przydrożni wspierali podróżnych w decyzji udzielenia jałomużny. De facto zagroził, że jeżeli nie skorzystamy z promocji , to za pakiet w obecnej postaci zapłacimy dwa razy więcej. Biorąc promowane przezeń HBO zapłacimy tylko półtorej poprzedniej stawki. Warto się zastanowić nad faktem, że słowo promocja zawiera rdzeń słowotwórczy motio wiążący się z poruszaniem ( motywacja i angielski wyraz motion - „ruch”) oraz przedrostek pro oznaczający w uproszczeniu dla . Na wysokim stopniu abstrakcji można byłoby spokojnie słowo promocja uznać za synonim pojęcia wciskanie nie popełniając żadnego błędu językoznawczego (złożenie słowa ciskać – „rzucać” z przedrostkiem w ).     Zaletą wspomnianego kanału jest paradoksalnie jego wada. Otóż w przeciągu kwartału nadawanych jest tam mniej więcej trzy filmy i jeden serial. Filmy emit...

Refleksje nad ich brakiem

Gdy pisałem o tym, że teatr w czasach elżbietańskich spełniał rolę dzisiejszego kina, poszedłem na niezwykle spłycającą analogię, co uświadomiłem sobie przedwczoraj ze zgrozą. Owszem – „The Globe” co roku prezentował kolejne blockbustery rozgrzewające temperaturę dyskusji na ulicach i w maglach Londynu, lecz czynił to na zupełnie innej płaszczyźnie, która teraz bez mała nie istnieje w malignach X muzy. Na płaszczyźnie refleksji.     Sztuka masowa naszych czasów jest po prostu bezrefleksyjna.     Sztuka zawsze spełniała rolę usługową wobec odbiorców, czy to były dramaty antyczne, komentujące aktualne wydarzenia ateńskiej agory, czy to portrety pędzla Velasqueza, czy opery Mozarta, za które żona kazała mu się wstydzić. Artysta, który nie pełni roli usługodawcy jest przez rynek eliminowany i błąka się po zakurzonych strychach, gdzie albo zostanie „odkryty”, albo nigdy się o nim nie dowiemy. Czasami widzimy taką desynchronizację, jak w przypadku Van Gogh...

Pies imieniem Brutus

Czy zwróciliście kiedyś uwagę jak wiele psich imion pochodzi od postaci rzymskiej historii? Pomijam tu kultowego Reksia, który pochodzi od funkcji rex , czyli króla. Zresztą Reksów teraz jakby mniej. Za to na trawnikach co rusz słychać, gdy przywoływany jest Cezar, Nero, czy Brutus. Ponieważ psie imię winno mieć dwie sylaby i w jednej z nich głoskę „r”, rzymskie imiona są jakby najbardziej predestynowane do nadawania ich sympatycznym czworonogom.     Choć gdybym miał być purystą, to musiałbym stwierdzić, że Cezar nie było imieniem, lecz przydomkiem Gajusza z rodu Juliuszów. I – ciekawostka – Cezar nie był cesarzem, mimo, że to słowo pochodzi od jego imienia i wszystkie poczty cezarów rozpoczynają się od jego postaci. Formalnie był on dożywotnim dyktatorem republiki. Wprawdzie był moment, gdy próbowano koronacji, ale nie został on dobrze odebrany. Cała ta sytuacja była przykładem talentu dyplomatycznego Cezara. Otóż w czasie igrzysk Marek Antoniusz wręczył mu diadem m...