Co oni ci zrobili, potworze?...
Obyłem kiedyś następujący dialog: - Jak opisałbyś Frankensteina? - Nie wiem. No... Potwór. - Może spróbujmy pytaniami: czy jest duży, czy mały? - Duży. - Powolny, czy zwinny i szybki? - Powolny i niezgrabny. - Inteligentny, czy głupi? - Głupi. Dialog ten jest wręcz modelowym przykładem tego, jak popkultura obeszła się z Shelleyem. Zapytacie zaraz co ma piernik do wiatraka? Co ma traktowanie Shelley'a wspólnego z powieścią jego żony? Odpowiedź brzmi – to samo zapomnienie. Zniekształcenie właściwego wizerunku. I nie chodzi tu o nawiązania do eseju Paula de Man pt. „Shelley odkształcony, z figury doszczętnie odarty”. Poprzestanę na powieści Mary Shelley i jej genezie. Zacznę od rozprawienia się z pewnym obrazem. Z figurą Frankensteina o zielonkawym obliczu, klemami wystającymi z szyi, z niezgrabnym krokiem i IQ nie wyższym od pięciu tuzinów. Primo , potwór nie był wiele większy od człowieka. Secundo , by...