Śmierć jako rodzaj statku
W początkach roku Pyza na swym blogu zastanawiała się, jak uczcić rok szekspirowski . Złożyła kilka dorzecznych propozycji, do których dorzuciłbym następną: jeśli możecie, obejrzyjcie film pt. „Rosencrantz i Guildenstern nie żyją” - nie tylko najlepszy fanfik szekspirowski jaki powstał, ale przede wszystkim rewelacyjna adaptacja filmowa sztuki Toma Stopparda, którą wyreżyserował sam autor dramatu (tzn. ten autor od „Rosencrantza...”, nie „Hamleta”). Czy naprawdę użyłem słowa „fanfik”? Tak. Swego czasu wdałem się w dyskusję o fanfikach na nieistniejącym już forum literackim „Erynie”, na którym spotkała się cała plejada dziwnych ludzi, z których każdy swoje zdanie o literaturze miał (w tym niektórzy niczym Rogowiecki i Brzozowicz o muzyce w „12 Groszach” Kazika Staszewskiego). Aczkolwiek kilkoro fajnych ludzi tam było i pana Ślużyńskiego w tym miejscu pozdrawiam. Dyskusje najczęściej składały się z szeregu wygłaszanych sobie a muzom deklaracji, czasem łączących się w dialo