Powieść post-apo i post-apo powieści
Tytułem wstępu: powieść
miała premierę 10 marca, zakupiłem ją w piątek, 13 marca, pół
godziny przed północą, po pięciu minutach miałem już ją na
czytniku. Jeśli e-booki nie są rewolucją, to Gutenberg też żadnej
nie wywołał. 17 marca byłem już po pierwszej lekturze. Recenzji
jeszcze nie było w necie. Teraz są ich dziesiątki, z czego połowa
ma w tle hasło „jestem skołowany, nie wiem o czym mam pisać,
Dukaj wielkim pisarzem jest”, lub „ratunku, nic nie zrozumiałem,
więc powieść jest do niczego”.
Ale ja chciałem
opowiedzieć o czymś innym.
Nowa powieść J. Dukaja
jest pewnego rodzaju kamieniem milowym polskiej literatury. O ile
„Sezon burz”A. Sapkowskiego stał się Okopami Św. Trójcy
książkowych konserwatystów, to dukajowa powieść zrywa z pojęciem
„książka”.
Książka, pojmowana
jako zestaw kartek z naniesioną nań informacją w liniowej postaci
tekstu, jest przez J. Dukaja wykluczona jako nośnik jego powieści.
Na stronie autora czytamy:
„Starość
aksolotla” ukazuje się wyłącznie jako ebook i jest pierwszą w
Polsce książką cyfrową, która angażuje czytelnika na tak wielu
poziomach: tekst – hipertekst – art – real.
dukaj.pl dostęp z dnia
15.03.2015 r.
Czym jest „Starość
aksolotla”? Powieścią. Powieścią post-apo, która pokoleniu
czytelników ~40 przypomni wszystkie emocje związane z „Kantyczką
dla Leibowitza”. Powieścią, która znów sięga do korzeni
wszelkich mitów antropogenetycznych: znów widzimy wojny bogów i
tytanów osnute wokół powstawania człowieka. Dukaj, człowiek
zanurzony w tradycji i historii filozofii, rewelacyjnie przepisuje
mit Raju i Ziemi, mit Potopu, i Nefilim. I wszystkie te mity
wpisane są w rzeczywistość twardą, naukową, stalową i
polimerową. Nic nie dzieje się bez przyczyny, choć przyczyny są
nie dla wszystkich bohaterów czytelne. I dlatego tworzą się nowe
mity. Gorzej, że o ile wszystko ma przyczynę, to cel staje się
coraz bardziej zamazany. Chyba, że pytanie o sens i cel istnienia
to tylko defekt softu neuro uralowca...
Ale chciałem bardziej
skoncentrować się na części formalnej. To co jest w książce
nowego, to piętrowe, nieco nawiązujące do hipertekstu
odnośniki-przypisy. Skaczemy z przypisu do przypisu, żeby
nasyciwszy się informacją pozwalającą lepiej nam zrozumieć
aktualną sytuację wrócić do miejsca, w którym wydarza się
akcja. Przeplatają to arty (czyli ilustracje) i ex-librisy oraz
linki do ściągnięcia ze strony autora plików, by wydrukować
sobie na drukarce 3D figurki mechów, w które zaklęci są
bohaterowie. To już nie książka. To pakiet fabularny. Rubikon
literatury.
Ale jest w figurze
Rubikonu coś, co każe odwołać się do historycznego źródła.
Samo przejście Rubikonu przez rzymskie legie nic nie zmieniło. Było
zasadniczo jedynie manifestem, deklaracją kierunku. Zmieniły dalsze
działania wojenne. Przekroczenie rzeki militarnie było jedynie
początkiem. Gdyby Cezar zdecydowałby się zawrócić, nikt o
Rubikonie dziś by nie pamiętał. „Starość aksolotla” jest
takim Rubikonem. Powieść pozostała powieścią: z liniową fabułą,
niezmienną liczbą bohaterów.
Czego ja się czepiam?
Czy może powieść wyglądać inaczej? Nieliniowo? Może. I nie
mówię tu o „Grze w klasy” Cortazara, lecz o grach książkowych,
tzw. paragrafówkach, np. Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru. Wybieramy
sobie ścieżkę fabuły, którą chcemy dziś podążać. Innym
razem spróbujemy się w sytuacji krytycznej inaczej zachować, to
poprowadzi nas inną ścieżką. Ale ponieważ to czytelnik dokonuje
wyboru, więc przywiązani jesteśmy do jednego bohatera i narracja
jest zwykle pierwszo- lub drogoosobowa.
Można powieść napisać
jakiej jeszcze nie napisał nikt. Nazwijmy ją Powieścią 2.0.
Po pierwsze: zrywamy z
uwiązaniem narracji. W „Pieśniach Lodu i Ognia” G. R. R. Martin
ma kilkunastu bohaterów, którzy stanowią „punkty widzenia”
(ang. point of view, POV)
narracji. Widzimy pewne wydarzenia fabularne z różnych POV, tak jak
odbierają je różni bohaterowie. To powoduje, że saga zaczyna
„puchnąć”. Że jesteśmy zmuszani kręcić się w jednym
miejscu fabuły oglądając je z różnych perspektyw, co powoduje,
że czas lektury wyraźnie wydłuża się względem czasu fabularnego
powodując zmęczenie przestojem lub prostą irytację. Niech
czytelnik sam zdecyduje czyimi oczyma chce widzieć dany fragment
fabuły.
Po
drugie: zerwijmy z liniowością fabuły. Niech od czasu do czasu
bohaterowie kontrolowani przez czytelnika podejmą decyzję, która
potoczy opowieść w inny korytarz labiryntu. Może nie tak często
jak w grach paragrafowych, ale kilka razy.
Po
trzecie: wiki. Dukaj w
„Starości aksolotla” dobrze stawia na rozbuchane przypisy
hipertekstowe (papier tego nie ma). Ideałem byłyby przypisy
odsyłające do wikileksykonu, który byłby integralną częścią
książki. Byłby metatekstem opisującym świat, w którym przyszło
nam się zaczytać. Od razu widać konsekwencje dla treści utworu –
dygresje stałyby się zbędne. Oczywiście słyszę szmer oburzenia
i drwin ze strony wielbicieli naturalizmu. Proszę państwa, wy już
korzystacie z tego handicapu:
świat, w którym żyjecie jest waszym metatekstem, waszą wikią,
bez której obchodzić muszą się czytelnicy Herberta, Tolkiena, LeGuin i Dukaja.
Po
czwarte: oprawa dźwiękowa. I znów Dukaj popisał się intuicją,
gdy w roku 1997 rozpoczął opowiadanie „Serce mroku”
didaskaliami (sic!
Jedyne znane mi didaskalia w utworze epickim) o treści: „Najlepiej
czytać przy muzyce zespołu Rammstein”. Tu jest jeden szkopuł.
Aby dostosować się do życzenia autora, należy sprawdzić, które
z albumów mógł polecać w chwili pisania. A wtedy R+ mieli za sobą
tylko dwa albumy studyjne: Herzleid i
Sehnsucht. Jeśli nie uwiąże
nas technologia, muzyka winna być integralną częścią Powieści
2.0.
Natomiast
jestem szczerze nieprzekonany do ilustracji. To już może być
zbytnie narzucanie interpretacji wizualnej. Rozważania na temat
wpływu oryginalnych ilustracji do „Kubusia Puchatka” i „Alicji
w Krainie Czarów” pozostawmy na odrębny post.
Czy
napisanie Powieści 2.0 byłoby trudne? Nie bardziej niż napisanie
klasycznej powieści dla D. Defoe, czy M. Cervantesa. Każdy, kto
jest pierwszy, ma trudniej. Nie może pójść na kurs kreatywnego
pisania, bo to on wyznacza szlak i technikę poruszania się, którą
inni poddadzą krytyce i następnych będą nauczać. Ale myślę, że
warto.
I
nie ma się co zżymać i zamurowywać w samotnych wieżach
literackiej konserwy, tylko spojrzeć na filmy związane z grą narracyjną „The Old City: Leviathan”. To jest przyszłość
sztuki wizualnej. Taki Film 2.0. To się dzieje już, mimo że film
klasyczny będzie miał rzesze odbiorców jeszcze przez dwa lub trzy
stulecia, nim zepchnięty zostanie do niszy jak sztuka teatralna.
Literatura fabularna albo „przepisze się” do Powieści 2.0, albo
zostanie wypalona, jak ludzkość na początku „Starości
aksolotla”. Ten Południk, już gdzieś tam zaczyna się przesuwać.
A
moje refleksje na temat treści „Starości aksolotla” nadejdą.
Albo i nie.
Komentarze
Prześlij komentarz