Sprawa Kramera
Gdy stu losowych ludzi na ulicy niewielkiego miasteczka zapytamy o nazwanie epoki, w której rozpoczęły się i szalały polowania na czarownice, przeważającą statystycznie odpowiedzią będzie: „średniowiecze”. I jest to odpowiedź zdecydowanie błędna. Bo w średniowieczu (od 476 r. do około 1500 r.) Kościół zwyczajnie nie dopuszczał wiary w magię, jak dziś nie dopuszcza wiary w wampiry i ich szatańską proweniencję. Co się zatem stało, że nagle, w epoce renesansu, rozkwitającego humanizmu oraz postępu nauk rozżarzają się po Europie Zachodniej stosy czarownic (a także czarowników i czarodziejątek, bo palono nawet pacholęta)? Gdy na stosie w Konstancji płonął Jan Hus, Heinricha Kramera przypuszczalnie nie było jeszcze na świecie. Ale to co po Husie nastąpiło, stało się kanwą, na której rozwijała się kariera energicznego dominikanina. Jako inkwizytor zaciekle zwalczał waldensów w Czechach i na Morawach (choć raczej chodziło o braci czeskich, u których schronienia szukali waldenscy uchodź