Posty

Wyświetlam posty z etykietą psychologia

Trzecia strona medalu: bunt maszyn

Obraz
  Kontynuujemy rozważania o uczłowieczaniu (myślowym) maszyn. Tym razem zajmiemy się ich niesfornością.    Bunt maszyn jest jednym z najstarszych motywów fantastyki. Jeśli wskażę jako najstarsze jego przejawy legendę o praskim Golemie i „Pinokia”, nie będę daleki od prawdy. I od razu stwierdzę z całą stanowczością, że cały ten problem nie jest związany z maszynami, tylko z nami – ludźmi. Jest innym – chyba najstarszym – przejawem antropomorfizacji naszych produktów.    Zapytam jak Ludwig od Pogrzebacza: jak rozumiesz słowo „bunt”? Jak go używasz? Czy awarię samochodu możesz nazwać „buntem”? A zawieszenie systemu operacyjnego komputera? No raczej nie bardzo.    Czym jest „bunt”? Uogólniając Roberta Mertona jest to odmowa działania zgodnie z regułami narzucanymi przez system (grupę społeczną, ustrój polityczny, regulamin zakładu pracy). To mój autorski opis, więc może budzić sprzeciw, ale właśnie na nim się skupię, bo wydaje mi ...

Rewers: uwaga numer 420

Obraz
  Czy nie mógłbym sobie wyobrazić, że ludzie dookoła mnie są automatami, nie mają świadomości, chociaż ich sposób postępowania jest taki sam, jak zawsze? – Gdy sobie to teraz – sam w moim pokoju – przedstawiam, to widzę tych ludzi, jak z nieruchomym wzrokiem (niczym w transie) oddają się swym czynnościom – pomysł trochę niesamowity. (…) L. Wittgenstein „Dociekania filozoficzne” uwaga 420 (tłum. B. Wolniewicz) Skoro z takim fasonem możemy uczłowieczyć chatboty i automaty rozmówne, to czy jesteśmy w stanie zadziałać w drugą stronę i uprzedmiotowić człowieka? Sprowadzić swoje postrzeganie go do relacji ja – automat?    Szybciej, niż nam się wydaje.    Co determinuje w nas postrzeganie interlokutora jako człowieka? W naiwności swojej A. Turing zapostulował test polegający na konwersacji pisemnej. Jeśli w ciągu pięciu minut rozmowy jedna trzecia „sędziów” oceni błędnie rozmowę z maszyną jako rozmowę z człowiekiem, test zostanie zaliczony. Nie...

Play it again, Siri

Obraz
C hyba każdy z widzów filmu „Zróbmy sobie wnuka” parsknął śmiechem, gdy bohaterka, Zosia Tuchałowa, prosta dziewczyna ze wsi, naciska przycisk sygnalizacji świetlnej, nachyla się do niego i mówi „To ja, Krysia Tuchałowa… Zielone poproszę”. A jeśli nie, to chwilę później, gdy światło zmienia się na zielone i Krysia wkracza na przejście dla pieszych… by zaraz zawrócić i powiedzieć do przycisku „Dziękuję!”. Oczywiście, traktowanie urządzeń technicznych jako bytów podobnych człowiekowi nie jest wynalazkiem naszych czasów. Jednym z wyznaczników tego zjawiska jest nadawanie imion. Jeśli kojarzysz pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju, to pewnie zdajesz sobie sprawę, jak ważne jest posiadanie imienia, ale także to, kto komu imię nadaje (nadanie imienia jest znakiem dominacji). Rzecz mająca imię, ma o wiele wyższy status, niż ta imienia nie posiadająca – co innego jakaś bezimienna góra, a co innego ta o imieniu Olimp. Przedmioty wykonane ręką ludzką mają swe imiona od tysiącleci - „Argo”, stat...

Accelerando

Obraz
  Gdy Tomasz Stawiszyński w rozmowie pt. „O zatrzymywaniu czasu” zapytany o wrażenie przyspieszania czasu, które odczuwamy starzejąc się, zaczął mówić o jakimś tam powiązaniu postępu technologii z naszym postrzeganiem tempa życia, coś się we mnie obruszyło. I nie chodzi tu o negowanie tego zjawiska psychicznego. Każdy z nas dostrzega, że z wiekiem tygodnie i miesiące płyną jakby szybciej. Jest to przedmiotem dowcipów („w dzieciństwie weekend to były małe wakacje, a teraz to minutowa przerwa między rundami meczu bokserskiego”), nostalgicznych refleksji przy stole wigilijnym lub wewnętrznego zdziwienia upływem czasu. Ale zjawisko to było przypuszczalnie znane od tysięcy lat i żaden postęp techniczny nie miał z tym nic wspólnego. To, śmiem twierdzić, nasz wewnętrzny, bardzo prosty zegar.    Każdy z nas pewnie zna to uczucie doskonale: oto znów mamy początek marca. Ledwie chwilę temu zaczęła się pandemia i zapadliśmy w pierwszy lockdown . To było tak niedawno. Jak sz...

Zagrajmy w strach (cz. II)

Zatrzymaliśmy się w ostatnim poście na analizie nie-swojości i jej aktualnym, bestsellerowym wcieleniu, czyli grze „Slender”. Można skonkludować to zdaniem: „Szukamy nowych źródeł strachu w sztuce”.     No dobrze. Ale po co? Po co w ogóle się interesujemy tym, czego się boimy? Powinniśmy tego unikać. Prosta logika wskazuje, że unikamy rzeczy niemiłych – potraw zbyt ostrych, dźwięków zbyt głośnych, temperatur zbyt wysokich/niskich. Unikamy kopnięć prądem i trucizn. Powinniśmy unikać także strachu.     Osobiście opowiadam się za opcją, że lubimy się bać, gdyż pomaga nam to strach pokonać. Uzasadnienie? Pozwólcie, że w telegraficznym skrócie opowiem wam o wampirach.     Budzący lęk ohydny stwór, zmarły wychodzący nocami z grobu, by żywić się krwią rodziny i sąsiadów przeszedł długą drogę, by z potwora stać się kiczowatą przytulanką.    Mieliście kiedyś do czynienia z martwym ciałem? Martwe ciało wzbudza podświadomie uc...

Zagrajmy w strach (cz. I)

Dawno temu poszliśmy w parę osób na seans „Blair Witch Project”. Mało kto wiedział czego się spodziewać. Ogólnie – horroru; szczególnie – filmu nietypowego, kręconego „z ręki” (a niektóre ujęcia, jak się okazało, wręcz „z nogi”), stylizowanego na dokument. Mieliśmy jakieś informacje na temat szczucia aktorów dziwnymi wydarzeniami, co miało spowodować efekt ukazania przed kamerą prawdziwego stresu, a nawet strachu. No i tyle. Zasiadając w czerwonopluszowej sali nie istniejącego już kina „Bajka” zwróciliśmy uwagę, że większość publiki spodziewała się jedynie tej ogólnej cechy: horroru. Innymi słowy – przyszli po rozrywkową krwawą kiszkę. Do tego grona zaliczało się między innymi czterech pijanych dżentelmenów siedzących trzy rzędy za nami. Byłem zirytowany ich zachowaniem żywiąc przekonanie, że zepsują tak zwany „klimat”. Nim film się skończył Bogu dziękowałem za ich obecność.     Co się okazało. Film – dla tych co nie widzieli – w dużej części składa się z nic nie zna...