Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Good Ole Vampyres – wieczór trzeci: dewampiryzacja według Lumleya

Gdy znamy genezę i przebieg choroby, przejdźmy do jej leczenia. Jak wampira utłuc?     Samo zabijanie wampirów mogłoby stanowić odrębną gałąź wiedzy. Sposobów na pozbywanie się wampirów od Juraty po Sołuń jest setki. W cyklu „Nekroskop” możemy dowiedzieć się precyzyjnie czym się pozbywać klienta i dlaczego.    Po pierwsze – kołek.    Kołek wbity w serce nie zabija ani wapira-pasożyta, ani nosiciela, ale unieruchamia pasożyta. To dość ważne. Bez unieruchomienia nie będziemy mogli wykonać następnego kroku. No chyba, że wykorzystujemy ogień lub światło. Ale wtedy też zdecydowanie lepiej, gdy wampir się nam nie rusza.    Kołek musi być z drewna. Chyba autor nie posunął się do analizy dlaczego właśnie drewno, a nie na przykład obsydian (jak przeciwko Innym z „Pieśni Lodu i Ognia”), ale dokładnie opisał, jak wampir radzi sobie z metalem: Strzęp nie był większy od szczenięcia, ale miał ohydny kolor i kształty rodem z koszmarnego snu. ...

Good Ole Vampyres – wieczór drugi: pasożyt

Czy można potraktować wampira jako tasiemca?     Choć trzeba przyznać, że częściej – przynajmniej w pierwszej powieści cyklu – autor porównuje wampira do monstrualnej pchły. Ale chodzi mu o porównanie zachowań, pchlego i wampirycznego łaknienia krwi.     Mowa o cyklu „Nekroskop”, pióra Briana Lumleya, jednego z bardziej płodnych autorów horroru u schyłku XX wieku. Cykl „Nekroskop” obejmuje siedemnaście powieści podzielonych na podcykle o dość nierównym poziomie wykonania. Co do jednego wszyscy się zgadzają: najlepszy jest pierwszy podcykl, określony nazwą główną, czyli „Nekroskop”. Od pierwszego tomu obserwujemy zmagania tytułowego nekroskopa, Harrego Keogha, z wampirami, które to zmagania nabierają rozmachu z każdym kolejnym tomem. Zaczyna się od konfrontacji z młodym, świeżo zwampirzonym rumuńskim (wołoskim, jak zwykł sam siebie nazywać) nekromantą na usługach KGB, a potem napięcie wzrasta, by w trzecim tomie odsłonić bramę do świata, w którym władają...

Plażowanie i czytanie

Obraz
Wrzucam post związany z wakacjami. Wakacje, morze, plaża i... lektura? Dla wielu norma, dla wielu wykluczenie. Jak tu czytać, gdy słońce odbija się od bieli papieru, piasek wchodzi między strony no i w ogóle. A poza tym, co – mam targać swoje drogocenne książki na plażę? Takie ciężkie? Tak daleko? No gdyby mi ktoś na plaży dał jakąś fajną, lekką treściowo książkę (no bo „Finneganów tren”, to się chyba na żadną plażę nie kwalifikuje...)    Albena jest bułgarskim kurortem położonym na północ od Warny. Dziwne miasteczko składające się z wybudowanych w latach 70 hoteli, trzech marketów przypominających nasze „supersamy” z lat 90 i kilku restauracji może się pochwalić pierwszą na terenie Unii Europejskiej plażową biblioteką zawierającą woluminy w najpopularniejszych językach Unii. Przynajmniej najpopularniejszych na tamtej plaży, dlatego na półce z „językami pozostałymi” królują książki po polsku.    Zasady są banalnie proste: bierzesz książkę z półki i ...