Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Co wypada pani Adzie?

Jest kilka osób o nazwisku Lovelace, które znaczą co nieco dla kultury światowej. Jeśli znasz choć jedną, witamy na poziomie drugim znajomości światowej kultury. Jeśli ta jedną osobą jest Linda Lovelace – wracasz na poziom pierwszy.     Dziś chciałem przypomnieć tu lady Augustę Adę King hrabinę Lovelace, znaną nam w skróconej wersji jako Ada Lovelace.     Jej ojciec umarł, gdy miała lat osiem. Zresztą nie miała z nim nigdy dobrych relacji. Zwłaszcza, że jej ojciec oczekiwał sukcesora w postaci „cudownego chłopca” i narodzinami córki był, eufemistycznie to nazywając, zawiedziony. Niedługo zresztą przetrwał sam związek jej ojca z baronessą Anną Izabellą („Annabellą”, jak zwykł ją nazywać) – już miesiąc po narodzinach małej Augusty zwanej przez ojca „Adą”, Annabella wyprowadziła się do swych rodziców z córką. Wprawdzie prawo brytyjskie w sytuacji separacyjnej oddawało dzieci pod wyłączną kuratelę ojca, ale w zaistniałej sytuacji tenże nie był zainteres...

Tempus fugit

Przyczynkiem do niniejszego wpisu stał się fakt braku czasu na jego napisanie.    Czas jest najdroższą rzeczą na tym świecie. Tak twierdzą nawet ekonomiści, którzy uzasadniają to faktem, iż jest to zasób, którego nie można zakumulować, ani powiększyć. Stoi to w sprzeczności w praktyką tzw. „banków czasu”, które pozwalają przez wykonanie jakiejś pracy dla osoby A „zaksięgować” czas, który z kolei poświęci nam kiedy indziej osoba B.     W ogóle wobec czasu, który jest tak nietypowym przedmiotem (w sensie przedmiotu rozważań, omińmy tu Heideggera, Kanta i spółkę, dobrze?), stosuje się niezwykle dużo określeń łączących go z ekonomią: można wykonać coś w sposób pozwalający na oszczędność czasu , ale można czas trwonić lub marnować . Można także zyskać czas , lub – synonimicznie – zyskać na czasie . Zatem jest już pewne, iż sformułowanie czas to pieniądz musiało powstać prędzej, czy później.     Warto poświęcić czas , by zastanowić się nad jego...

Klucz do Kamiennej Róży

Są książki, do których lubię wrócić. Po latach. Bogatszy o nową wiedzę, doświadczenia, lektury. „Po co to czytasz?”, pytają mnie, „Przecież już to znasz”. To prawda. Ale mogę teraz odczytać na nowo. Mogę zwrócić uwagę na szczegół, który wcześnie mi umknął. Tak jak oglądając obraz po raz któryś zaczyna się dostrzegać rzeczy drugo- lub trzecioplanowe, w których nierzadko autor zawarł coś, co podpowiada nam interpretację, pozwala odczytać coś w obrazie dodatkowo, ukazać go w nowym świetle.     Tak na przykład uświadomiłem sobie, że wbrew tym wszystkim porównaniom do „Utopii” Morusa i „Podróży Guliwera” Swifta, „Grimus” nie jest opowieścią o budowie raju i jego zniszczeniu. Jeśli główny bohater przemierza wyspę w towarzystwie grabarza imieniem Virgil, to nie może być raj, lecz piekło, które Dante zwiedza prowadzon przez Wergiliusza. Szczegół, który piętnaście lat temu umknął mi z powodu natłoku innych symbolicznych odniesień. Teraz mogłem też dzięki temu lepiej się przyjrz...

(Nie) wszystkie szczęśliwe powroty

Jako że rok 2012 już nam się chyli ku końcowi, zaczynają się pojawiać różne myśli podsumowujące. Z mojej perspektywy jako ważne oceniam dwa „powroty”: Ridleya Scotta do świata „Obcego” i DEAD CAN DANCE do szerzej pojętego świata muzyki, zarówno poprzez wydanie nowej płyty, jak i trasę koncertową.    Jak to jednak bywa z wiadomościami, jedna jest zazwyczaj trochę gorsza od drugiej. Nie to, żeby zła. Po prostu... niedobra. I od niej zaczniemy.     Początek „Prometeusza” jest intrygujący – planeta, ale nie wiemy jaka, humanoid, ale nie człowiek. Co robi? Połyka dziwną substancję nad brzegiem wodospadu. Wodospad niczym nie przypomina tego z „Błękitnej laguny” - szara woda przetacza się z hukiem po szarych skałach. Szare jest także niebo. Humanoid przełknął wszytko do końca i... umarł. Zginął w męczarniach strawiony dziwną, czarną substancją, którą połknął. Jego szczątki wpadają do wody i w ujęciu kojarzącym się ze wstawkami animowanymi do serialu „Dr House”, z...