Kopia bezpieczeństwa

Któż z nas, rozbestwionych komputerowymi grami lub doświadczeniem admina, nie chciałby trzymać swojej kopii na wypadek wypadku? Archiwizowany „ja”, po którego sięgnięto by, gdy moje ciało podstawowe uległoby daleko idącemu uszkodzeniu, czy też zgoła zniszczeniu – śmierci. Po prostu klon. Czyżby?
   Są pewne ale. Po pierwsze: czy to byłbym ja? Musiałaby moja kopia być kontynuatorem obecnej linii świadomości. Po drugie: jak tę świadomość wpisać? I jakie mogą być tego wszystkiego konsekwencje?
    Literatura fantastyczna już od dłuższego czasu żywo się interesowała się tym zagadnieniem. Z różnym skutkiem. Na przykład w „Perfekcyjnej niedoskonałości” J. Dukaj prowadzi nas po świecie powieściowym w specyficzny dla siebie sposób – poprzez wrzucenie czytelnika na głęboką wodę. Toteż nie do końca rozumiemy, czego jesteśmy początkowo świadkami. Podany fragment „widzimy” oczyma córki Judasa McPhersona, Angeliki:

   Na trawnik wpadła czarna jak heban kobieta z ogniem nad głową.
  Była naga, oczy miała krwistoczerwone, paznokcie trupiobiałe. Biegła wielkimi susami. Ludzie sięgali jej do pasa. Metrowej wysokości płomień buchał wzwyż z jej bezwłosej czaszki, oślepiający pióropusz, miecz czystej plazmy.
(…)
   Judas oddał kelnerowi kieliszek, zdjął okulary i odetchnął głębiej. Z kolei powiedział coś do żony i Angelika ujrzała wtedy ponad ramieniem matki spokojną twarz ojca.
Udało jej się odczytać słowa z oszczędnych ruchów jego warg:
Malowniczy zamach, nie powiem, postarali się.
(…)
Mam nadzieję, że zarchiwizowałeś się z pamięcią tych trzech dni w Puermageze.
J. Dukaj „Perfekcyjna niedoskonałość”

Dlaczego Judas tak spokojnie do tego podszedł? Tak spokojnie przyjął śmierć? Żeby był ciekawie, inną śmierć McPhersona oglądał Adam Zamoyski, główny bohater powieści, o czym opowiada Ninie:

McPherson nie żyje. Dogrzebała się do jego mózgu. – Zachichotał. – Miała wyjątkowo długie paznokcie.
Stahs Judas McPherson żyje. Wydał już stosowne rozkazy w twojej sprawie. Jest przyzwyczajony do zamachów, ma wiele przygotowanych ciał.
J. Dukaj „Perfekcyjna niedoskonałość”

Przyzwyczajony do własnej śmierci. Nieźle. Zarchiwizowany z pamięcią wydarzeń poprzednich ciał, które są wgrywane do następnych. Jak? Na to pytanie Dukaj nie daje odpowiedzi, bo akcja zmierza ku innym zjawiskom. Trzeba wytłumaczyć czym jest „kraftunek”, „port”, „phoebe”, „osca”… Wgrywanie świadomości trzeba pozostawić swoim wyobrażeniom. Lub niedopowiedzeniom, które uważam za bardziej wyrafinowane i niezawodne.
   Miał Dukaj jeszcze jeden (minimum jeden) utwór o transferze świadomości, lecz nie do klonów, a do hardware’u, dlatego wspomnę tylko o nim na boku – to „Starość aksolotla”. Ciekawe, że tego samego roku, w którym wychodzi „Starość aksolotla”, na ekrany wchodzi „Chappie” Neilla Blomkampa, który doskonale koresponduje w jednym motywie z powieścią Dukaja. Właśnie w wykonywaniu backupu swej świadomości i wpisywaniu go w maszynę:



Wcześniej, dużo wcześniej temat świadomości klonów przerabiał Frank Herbert już od drugiego tomu cyklu „Diuny”, gdy Duncan Idaho wraca jako ghola, czyli właśnie klon powstały z komórek martwej osoby. Ghola o imieniu Hayt nie posiada żadnych wspomnień, lecz…

Mięśnie gholi stężały, a ciało zadygotało w dreszczu.
„… co musi być zrobione!” Słowa te przedzierały się przez jego umysł, niczym wielka ryba prująca ku powierzchni. „… co musi być zrobione!” To… to brzmiało jak słowa Starego Księcia, dziada Paula, z którego panicz miał coś w sobie. „… co musi być zrobione!”
I pąki owych słów zaczęły się rozkładać w świadomości gholi, a wraz z tym coraz wyraźniej spostrzegał, że toczą się w nim jednocześnie dwa życia: Hayt-Idaho, Hayt-Idaho… Stał się nagle jednym, wydzielonym łącznikiem dwóch ciągów. Zalały go wspomnienia. Przesiewał je, dopasowywał do nowego pojmowania, tworzył zręby nowej świadomości. Nowa osoba obejmowała na pewien czas rządy tyrana w jego wnętrzu.
(…)
A więc stało się. Wiedział, że jest Duncanem Idaho i jednocześnie pamiętał wszystko, co dotyczyło Hayta, jak gdyby był to materiał gdzieś w nim złożony i czekający na podpałkę.
F. Herbert „Mesjasz Diuny”

Cała historia Duncana Idaho rozgrywa się poprzez następne części, tak iż uważny czytelnik zauważa że to on jest prawdziwym Kwisatz Haderach. Albo i nie tym prawdziwym, ale właśnie niezamierzonym, przeoczonym i przez Bene Gesserit i przez Atrydów. Mniejsza o to. Cały wątek Duncana Idaho zasadza się na tym, że autor postuluje ukrycie wspomnień i świadomości w materiale biologicznym. Potrzeba tylko odpowiedniego bodźca, aby je odblokować. I tak dzieje się z każdym z kolejnych ghol Duncana. Z każdym z kolejnych... kilku setek.
   A jeszcze wcześniej, nim nadeszła epoka poważnego myślenia o klonowaniu i transferze świadomości, Stanisław Lem już pisał:

To nic – rzekł urzędnik. – Pobywszy u nas dłużej przywyknie pan jakoś. Proszę, oto pana bile…
Nie dokończył. Zabłysło, zagrzmiało, podniósł się kurz, a gdy opadł, zamiast mojego rozmówcy ujrzałem olbrzymią dziurę w podłodze. Stałem jak skamieniały. Nie minęła minuta, a kilku Ardrytów w kombinezonach załatało dziurę i przytoczyło niski wózek z dużym pakunkiem. Gdy go rozwinięto, oczom mym okazał się urzędnik z biletem w ręku. Strącił z siebie resztę opakowania i sadowiąc się na wieszaku, rzekł:
Tu są pańskie bilety. Mówiłem panu, że to nic takiego. Każdy z nas w razie potrzeby zostaje zdublowany. (…)
S. Lem „Dzienniki gwiazdowe”, Podróż czternasta

Myliłby się ten, kto myślałby, że dobrodziejstwa takich kopii dotyczą jedynie kosmitów należących do szlachetnego gatunku Ardrytów:

Gdy podnoszono pokrywę, coś uderzyło mnie potężnie w ciemię i straciłem przytomność. Odzyskałem ją na tym samym miejscu. (…) Załapałem się za głowę – guza nie było.
Co się ze mną stało? – spytałem szeptem sąsiadkę.
Proszę? A, meteor pana zabił, ale nic pan nie stracił z przedstawienia, bo ten duet był fatalny. Inna rzecz, że skandal: po pańską rezerwę musieli posyłać aż do Galaxu – zaszeptała w odpowiedzi uprzejma Ardrytka.
Po jaką rezerwę? – spytałem, czując, że ciemnieje mi w oczach.
No, po pańską właśnie…
A gdzie ja jestem?
Jak to? W teatrze. Czy panu słabo?
To ja jestem rezerwą?
– No tak.
S. Lem „Dzienniki gwiazdowe”, Podróż czternasta

Tematy klonowania, paradoksów czasowych i transferów świadomości są stałym lejtmotywem „Dzienników gwiazdowych” i ogólnie całej twórczości Lema. Wszak Marek Tempe z „Fiaska” to ktoś, kto poskładany został z tego, co pozostało z dwóch pilotów: Pirxa i Parvisa. Zagadką jest, ile w nim pozostało i którego...
   Na koniec wspomnimy o utworze, który ukazuje nam co się dzieje, gdy uruchomimy zbyt wiele swoich kopii. Świetny„Multplicity” Harolda Ramisa (tego od „Dnia świstaka”), film już dwudziestoletni, lecz nadal rewelacyjny. Występuje także pod polskim tytułem „Mężowie i żona”.
   Miłego kopiowania!

Komentarze

  1. Ciekawe. Mnie bardzo podobała się wizja Kurta Vonneguta - co prawda nie chodziło w niej o klonowanie per se, ale o "wychodzenie" z własnych ciał i możliwość przyobleczenia któregokolwiek innego... "Nie na miarę" - taki tytuł miała polska wersja opowiadania (ze zbioru "Witajcie w Małpiarni"). Polecam - fajny dodatek do powyższego tematu. Poza tym Vonnegut jest mistrzem ironicznej satyry... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę znaleźć i sprawdzić. Dzięki za namiar :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

Śpiulkolot a sprawa polska

O wykręcaniu ludziom numerów

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus

Paranormal Wilkowyje