Posty

Wyświetlam posty z etykietą Zelazny

Deus est machina

Po opowiadanko „Zdrowaś Matko” sięgnąłem dzięki urywkowi zamieszczonemu na głównej stronie Esensji: Obecność pradawnego bytu wibrowała tuż pod ziemią. Bezduszna masa pochłaniała kolejne, coraz liczniejsze i bardziej złożone istnienia, a niebieskawa mgła zaczęła kłębić się zwartym gobelinem na wysokości pożółkłych źdźbeł trawy. Dopiero teraz Siedmiu poczuło zmianę. J. Szajkowska „Zdrowaś Matko” Pomyślałem sobie: „to będzie zły tekst, muszę go przeczytać”. No i zabrałem się za lekturę. Nie minęło trzy setki słów i natknąłem się na taki kwiatek: Bogini z rozkoszą sięgnęła do mocy nagromadzonej przez stulecia wznoszonych modłów. Nie mam do autorki pretensji o to zdanie. Ono jest tak znamienne dla naszej współczesnej kultury, że wręcz klasyczne. Potrzeba naprawdę chłodnego spojrzenia i dystansu jak stąd do gwiazdozbioru Liry, żeby zrozumieć, jak bardzo jest ono podszyte mechanistycznym paradygmatem newtownowskiej fizyki. Trzeba mieć dystans, jaki miał Roger Zelazny: ...

Elfy jak demony

Odzyskuję kontrolę nad swoim księgozbiorem. Na pierwszy ogień wygłodniałego czytelnictwa poszedł – o dziwo – Roger Zelazny. Ach, tak, Amber i Dworce Chaosu, oczywiście , pomyśli sobie ktoś. Błąd. Dilvish Przeklęty. I przyznam, że sam jestem trochę zdziwiony własnym wyborem.     Kim jest Dilvish? Pół-elfem z rodu Selara, który wsławił się tym, że usiekł kiedyś samego Hohorgę, boga (w sensie, w jakim używali tej nazwy Hellenowie) i to w jego własnej sali tronowej w Shoredan. Jego pra-pra-n-razy-pra-prawnuk tymczasem wsławił się brawurową akcją uwalniania kobiety z rąk złego czarownika, który chciał ją złożyć w ofierze. Akcja o tyle była brawurowa, że czarownik ten, imieniem Jelerak, jest w tym uniwersum kimś rangi niemal Saurona. To też akcja ratunkowa skończyła się opłakanie dla rycerza w lśniącej zbroi: został zamieniony w posąg, a jego dusza zabrana do piekieł. Ale ponieważ jedynie martwy wróg przestaje być wrogiem (choć w fantasy i horrorze też niekoniecznie), tote...