Posty

Wyświetlam posty z etykietą dramat

Masz jeszcze jeden wybór

Obraz
Pisałem czas jakiś temu (cóż za eufemizm, miesięcy ze trzydzieści!) oksiążkach, które w ręce czytelnika dają wybór rozwoju sytuacji,wybór drogi fabularnej . Co zrobisz? Czy otworzysz drzwi, gdy pukają? Czy uratujesz krwawiącego przeciwnika? I tak dalej.     A dziś opowiem Ci o jeszcze innym wyborze. Wyborze interpretacji. Bo i tak można do rzeczy podejść. Można przyjąć pewną interpretację utworu, która wszystko zmienia, która obraca całą historię na nice i ukazuje nam sytuację zupełnie inną.     Wskaże tylko dwa utwory, jak dwa przykłady: jeden oczywisty, drugi subtelny. Oba mistrzowskie. Zaczynajmy zatem!     Pierwszym jest film Martina Scorsese z roku 2010 pt. „Wyspa tajemnic” (oryginalny tytuł: „Shutter Island”) z Leonardo DiCaprio i Markiem Ruffalo w rolach głównych. Choć nie. W rolach najczęstszych pod względem czasu ekranowego. Bo role główne to Leonardo DiCaprio grający jednego z agentów FBI i Ben Kingsley grający doktora Cawley...

Śmierć jako rodzaj statku

Obraz
W początkach roku Pyza na swym blogu zastanawiała się, jak uczcić rok szekspirowski . Złożyła kilka dorzecznych propozycji, do których dorzuciłbym następną: jeśli możecie, obejrzyjcie film pt. „Rosencrantz i Guildenstern nie żyją” - nie tylko najlepszy fanfik szekspirowski jaki powstał, ale przede wszystkim rewelacyjna adaptacja filmowa sztuki Toma Stopparda, którą wyreżyserował sam autor dramatu (tzn. ten autor od „Rosencrantza...”, nie „Hamleta”).     Czy naprawdę użyłem słowa „fanfik”?     Tak. Swego czasu wdałem się w dyskusję o fanfikach na nieistniejącym już forum literackim „Erynie”, na którym spotkała się cała plejada dziwnych ludzi, z których każdy swoje zdanie o literaturze miał (w tym niektórzy niczym Rogowiecki i Brzozowicz o muzyce w „12 Groszach” Kazika Staszewskiego). Aczkolwiek kilkoro fajnych ludzi tam było i pana Ślużyńskiego w tym miejscu pozdrawiam. Dyskusje najczęściej składały się z szeregu wygłaszanych sobie a muzom deklaracji,...

Uciekła mi przepióreczka w pamięć

Jest w dniu dzisiejszym okrągła, dziewięćdziesiąta rocznica premiery teatralnej ostatniego dramatu Stefana Żeromskiego o tytule „Uciekła mi przepióreczka”. Zacznę od oświadczenia.     Primo : nie cierpię Żeromskiego. Nudzą mnie jego powieści niepomiernie, a „Wiatr od morza” spowodował u mnie to, czego nie dokonał nawet Joyce – postawienia sobie pytania „co ja pacze?!”     Secundo : niepłynność prozy Żeromskiego podkreślał opresyjny system edukacji narodowej, który zohydził mnie i moim kolegom wszystko, co jeszcze u Żeromskiego mogło wzbudzać minimalne choć zainteresowanie i sympatię. Nauczycielom ku przestrodze.     Tertio : lubię słuchowiska. Te teatry wyobraźni z rozbudowaną scenografią dźwiękową, które pozwalają zatopić się w dźwiękach bez absorbowania wzroku. Audiobooki są jedynie cieniem dobrych słuchowisk.    „Uciekła mi przepióreczka” to słuchowisko, na które natknąłem się przypadkiem, słuchając mojego ulubionego...

Odejście Baltazara

Wyszedłem wczoraj na popołudniowy spacer. Włączyłem radio w komórce i nastawiłem na „Trójkę”. Właśnie Adam Ferency zaczynał czytać jakiś tekst. Po kilku zdaniach zorientowałem się, że czyta „Baltazara”, autobiografię Sławomira Mrożka. I gdy skończył czytać, egzaltowano-omdlewający głos pani Marcinik w niezwykle poważnej tonacji przypomniał o informacji z przedpołudnia: w Nicei zmarł Sławomir Mrożek. Aż stanąłem w miejscu. Prowadzony przeze mnie pies zatrzymał się również i i zdziwiony obejrzał się – wszak niespodziewane stawanie przy drodze było dotąd jego domeną.     Podobno ongi Kazimierz Dejmek zapytany o kondycję dramatu polskiego powiedział, że póki mamy Sławomira Mrożka, jest o polski dramat spokojny. K. Dejmek odszedł od nas w Sylwestra 2002 roku, więc spokojny był do końca. Teraz zacząłem niespokojny być ja.    Nie będę udawał, że jestem Mrożka znawcą, czy że byłem z jego twórczością „na bieżąco”. Przypadek zrządził, że kilka miesięcy temu do ręk...