Osobliwe skutki zamiany kapeluszy
[Pan Atanazy Pernath]
Ma tylko szczerą nadzieję, że jego kapelusz szanownemu panu
bynajmniej bólu głowy nie przyczynił.
G. Meyrink „Golem”
Było to około roku
1995. Miesiąc włóczęgi po Czechach: po Izerach, Czeskim Raju i
Morawskim Krasie. Bez precyzyjnego planu, bez precyzyjnej
organizacji, bez pośpiechu. Nie chodziło o to, by zaliczać
atrakcje, ale by poczuć atmosferę odwiedzanych miejsc. Nasiąknąć
ich aurą. I dzielić się opowieściami, myślami, czasem.
Nie wspomnę, czy
mieliśmy ze sobą egzemplarz „Golema” G. Meyrinka, czy nie. Ale
na pewno dużo o nim rozmawialiśmy. Książka, której nie sposób
było w dwóch słowach skwitować. Jeśli tylko masz w sobie krztynę
skłonności do refleksji, ta powieść zadziała jak uderzenie
obuchem: na początku zobaczysz tylko gwiazdy, a potem na niczym
innym nie będziesz w stanie się skoncentrować. Snuliśmy więc
domysły co do tarota, Zoharu, powtarzaliśmy sobie strzępki
wiadomości, które posłyszeliśmy na te tematy, omawialiśmy
alchemię od technicznej i filozoficznej strony. Nie pojechaliśmy do
Pragi – nie chcieliśmy konfrontować atmosfery powieściowego
getta z nowoczesnym miastem, jakie spodziewaliśmy się tam zobaczyć.
Przeglądaliśmy zatem judaica w zaczarowanym antykwariacie w
libereckiej kamienicy, który staje mi przed oczyma, gdy znów
wsłuchuję się w pierwsze rozdziały „Cienia wiatru” Zafona.
Zastanawialiśmy się nad kabałą i jej wpływem na alchemię
szwendając się między nierzeczywistymi skałami między Cestnikiem
a zamkiem Valdštein.
Tamten egzemplarz
„Golema” odszedł w mglistą dal wraz z tamtymi ludźmi. Pamiętam
jego brązową okładkę z motywem tarotowego Wisielca. Teraz, jak na
ironię, dysponuję audiobookiem i e-bookiem, dzięki serwisowi
WolneLektury.pl (wspaniała sprawa skądinąd), a nie posiadam wersji
papierowej, którą bym w tym przypadku preferował. Dlaczego? Dla
możliwości szybkiego kartkowania do pożądanego fragmentu, by móc
go znów rozważać. I dla atmosfery, której bliższy jest papier.
O czym jest powieść?
Jeśli znasz legendę o golemie powołanym do życia przez rabina ben
Löwea, to się srodze
zdziwisz. Czym, a raczej kim jest Golem, tego się z powieści nie
dowiemy. Musimy to wypracować poprzez refleksję. Dowiemy się o
tym, co ile pojawia się Golem na ulicach getta, jak Żydzi nań
reagowali. Dowiemy się czym był „Batalion” doktora Hulberta i
jak wyglądał nalot policji na podrzędną spelunę pełną dziwek
płci obojga, skąd można było już nie wrócić ginąc w napadzie
rabunkowym. Dowiemy się jak zabijał i jak skończył zbój
Babiński: powieszony został na lichym sznurze i gdy urwał się z
postronka, darowano mu życie, które dokończył jako odźwierny
żeńskiego klasztoru. Między zdradami małżeńskimi, piciem w
knajpach, intrygami, morderstwami, oszustwami medycznymi i fałszywymi
oskarżeniami Meyrink rozpina opowieść, która dzieje się jakoby w
innym wymiarze. Gdy Atanazy Pernath widzi we śnie obrazy z Księgi
Ibbur, którą otrzymał od Golema, wiemy, że mamy do czynienia z
alegoriami alchemicznymi. Ale gdy widzimy w konfrontacji
dwubiegunowość szlachetnego archiwariusza Hillela i perfidnego
tandeciarza Wassertruma, gdy widzieć zaczynamy trzy oblicza
kobiecości: chciwa, rudowłosa Rozyna, blond hrabianka Angelina,
która szuka nastrojów (głównie poza małżeńskim łożem) i
nieomal kontemplacyjna, czarnowłosa Miriam, zdajemy sobie sprawę,
że kabalistyczny traktat wylał się do fabuły. Bardzo ważny teraz
staje się dialog Zwaka i Hillela na temat Księgi Zohar:
— Słyszałem, że
istnieje dokument, za pomocą którego Kabałę można zrozumieć:
tak zwany Zohar — —
— Tak, Zohar, księga
światłości. —
— A, widzi pan, tam
on jest! — drwił Zwak — czy to nie jest wołającą o pomstę do
nieba niesprawiedliwością, że pismo, zawierające klucze do
zrozumienia Biblii i do szczęścia wiekuistego —
Hillel przerwał mu:
— Niektóre tylko
klucze.
— Dobrze, w każdym
razie kilka — a więc, że to pismo, wskutek wysokiej ceny i
rzadkości, jest dostępne tylko dla bogatych? Że egzystuje, jak mi
opowiadano, w jednym jedynym egzemplarzu, który przy tym jeszcze
jest schowany w muzeum londyńskim? i napisany do tego po chaldejsku,
aramejsku, hebrajsku — czy ja wiem zresztą jak? Czy ja miałem na
przykład choć raz w życiu sposobność uczyć się tych języków
albo pojechać do Londynu?
— Czy wszystkie
swoje życzenia wytężał pan tak gorąco do tego celu? — zapytał
Hillel z lekką ironią.
— Otwarcie
powiedziawszy — nie — odparł Zwak, poniekąd zmieszany.
— Więc nie powinien
się pan skarżyć — sucho odpowiedział Hillel — kto nie krzyczy
o ducha każdą komórką swej istoty, jak ten, co się dusi, o
powietrze, ten nie może przejrzeć tajemnic boskich.
G.
Meyrink „Golem”
I do czytelnika
skierowany jest przekaz: chcesz wiedzieć o rzeczach, które są
powiedziane nie-wprost, to musisz się wysilić. Hillel sugeruje
Zwakowi, że Zohar zawarty jest w Tarocie (co jest grubym
uproszczeniem), ale klucz do „Golema” czytelnik musi znaleźć
sam.
Takich perełek
dialogowych jest tam utkniętych kilkadziesiąt. Nienachalnych a
poruszających wielkie sprawy. Takie jak uzależnienie od wiary w
cuda. Jak stosunek do ludzi, którzy popełnili ohydne zbrodnie, jak
Amadeusz Laponder, który trafia do celi Atanazego budząc jego
wstręt. To co się dzieje później, gdy Laponder staje się medium
kontaktu z Miriam, każe Atanazemu spojrzeć inaczej. Inaczej osądzić
przyczynę, która leżała w popełnionej przez Lapondera zbrodni. A
wręcz uznać go za ofiarę na równi z dziewczyną, którą zabił.
Obrazy i nawiązania krążą koliście: od chłopca, który opuszcza
się na sznurze, by zajrzeć w okratowane okno, za którym mieszkać
ma Golem i przypłaca to życiem, gdyż sznur się urywa do Pernatha,
który uciekając z płonącej kamienicy, zawisa na sznurach w
pozycji tarotowego Wisielca przed tym oknem i widzi... O nie, nie
powiem. Sznur się urywa. Czy Pernath ginie? Wypadek chłopca tak by
wskazywał. Ale historia zbója Babińskiego nie była po to
opowiedziana, by nabić wierszówkę, lecz by czytelnik miał
zagwozdkę. Urwany sznur raz przyniósł śmierć, drugim razem od
śmierci ocalił. Tym razem? Tego nie wiemy, gdyż czym bliżej końca
tym bardziej nie możemy twardo rozeznać, czy to sen, jawa,
przypowieść, czy światy równoległe. Kategoryczne twierdzenie
dozorcy, że kamienica nigdy się nie paliła rezonuje z pogłoskami
w kawiarni Loisiczka, które zbijają Pernatha i Charouska w jedną
postać lub wręcz kategorycznie spychają Charouska, postać wręcz
byroniczną, do wymysłu knajpianego.
W sumie nie dowiemy się
jak historia ta przebiegła do końca, gdyż nie ma ona swojego
namacalnego końca. Że narrator odwiedza na koniec dom przy murze
pod ostatnią latarnią przy Ulicy Alchemików i oddaje kapelusz,
nic nie znaczy, bo dobrze wiemy, że domu tego nie ma w naszym
świecie.
Wyobrażam sobie
ekranizację „Golema” w stylu niemieckiego ekspresjonizmu.
Murnau, czy Lange by się nadali. Nawiasem mówiąc w 1920 powstał
film „Der Golem”, ale opowiada on inną historię, nie
Meyrinkowską. W dzisiejszym czasie mógłby nakręcić go Lynch albo
Aronofsky, który swoim „Pi” i „Czarnym łabędziem” pokazał,
że doskonale rozumie temat nadrealności. Nie stał by się ten film
hitem sezonu ogórkowego. Byłby to film kultowy – tego jestem
pewien.
Na koniec tylko dwa
wersy, które niczym refren krążyły mi po głowie w czasie godzin
słuchania i rozmyślania nad powieścią:
Co widzimy, co wydaje
się,
to jest tylko
przyśnienie w śnie...
E. A. Poe „Przyśnienie w
śnie”
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Pozdrawiam i zapraszam ponownie...
UsuńMoim zdaniem same kapelusze są świetnym dodatkiem do naszych stylizacji i jak najbardziej ja również je z chęcią noszę. Dlatego jestem zdania, że najlepsze nakrycia głowy mają w hatfactory gdzie już niejednokrotnie miałam okazję je zamawiać.
OdpowiedzUsuńPani Dagmaro,
UsuńZ pewnym zdumieniem i rozbawieniem czytam Pani komentarz. Nie będę pytał jak Pani tu dotarła, ani jaki był cel tego komentarza pozbawionego związku z treścią posta, bo doskonale to wiem. Wiem czym się Pani zajmuje i co Pani próbuje osiągnąć. Ale czuję się w obowiązku Panią ostrzec, że to blog dotyczący bardzo specyficznej tematyki i nie sądzę, żeby Pani znalazła tu swój "target".
Życząc powodzenia w biznesie marketingowym pozostaje mi tylko dodać: "You can leave your hat on" ;-)