Zimny grób komandora Vitusa
Ile wynosi odległość między granicami USA i Federacji Rosyjskiej? Jeśli chcesz wydąć wargi i unieść brwi przygotowując się do odpowiedzi w stylu „no, to tak kilka tysięcy kilometrów, bo cały Atlantyk i Europa...” to uprzedzam, że jesteś w błędzie. Odległość wynosi okrągłe zero. Oba państwa graniczą ze sobą na morzu. A minimalna odległość pomiędzy lądowymi terytoriami wynosi niecałe cztery kilometry – tyle wody dzieli od siebie należącą do Rosji Wyspę Ratmanowa (Wielką Diomedę) od Małej Diomedy – należącej do Stanów.
Ale jak do tego doszło? No dobrze, tak, oczywiście, Rosja sprzedała Stanom Alaskę. Ale skąd ją miała? Przecież jej chyba nie wytworzyła na Uralu i nie przeciągnęła na Pacyfik?! I tu odpowiedź brzmi: nieomal. Teraz, gdy już wytworzyliśmy namiastkę wystudiowanego napięcia, należy flegmatycznie rzucić klasykiem, co niniejszym czynię:
Jednak nie uprzedzajmy faktów.
Klucz do sprawy leży w nazwie miejsca, które dzieli Amerykę od Azji, a którego pokonanie dało Rosji asumpt do skolonizowania nikomu niepotrzebnego kawałka zmrożonej ziemi (jak o Alasce myślano w czasie jej sprzedaży). Miejsce to nazywa się Cieśniną Beringa.
Ale jak do tego doszło? No dobrze, tak, oczywiście, Rosja sprzedała Stanom Alaskę. Ale skąd ją miała? Przecież jej chyba nie wytworzyła na Uralu i nie przeciągnęła na Pacyfik?! I tu odpowiedź brzmi: nieomal. Teraz, gdy już wytworzyliśmy namiastkę wystudiowanego napięcia, należy flegmatycznie rzucić klasykiem, co niniejszym czynię:
Jednak nie uprzedzajmy faktów.
B. Wołoszański
Klucz do sprawy leży w nazwie miejsca, które dzieli Amerykę od Azji, a którego pokonanie dało Rosji asumpt do skolonizowania nikomu niepotrzebnego kawałka zmrożonej ziemi (jak o Alasce myślano w czasie jej sprzedaży). Miejsce to nazywa się Cieśniną Beringa.
Vitus Bering urodził się w 1681 roku w Horsens, w Danii. Zaciągnął się, jak wielu w tym czasie, do służby w budowanej przez Piotra I Wielkiego marynarce rosyjskiej. W czasie Wojny Północnej walczył w randze porucznika na Bałtyku i na Morzu Czarnym. W czasie jej trwania dosłużył się stopnia komandora. Jednak to nie wojenne
dzieła przyniosły mu nieśmiertelność na mapach i globusach, lecz
wyprawa naukowa. Właściwie to dwie. A obie zostały wysłane martwą
ręką wielkiego cara.
Piotr I umiera w 1724
roku, lecz zostawia precyzyjne (jak na ten szczebel zarządzania)
wskazówki dotyczące sposobu przeprowadzenia eksploracji terenu,
gdzie Azja spotyka Amerykę (była to ledwie hipoteza cieśniny,
dobrze postawiona dzięki wyprawie Dieżniewa, lecz wciąż niepewna
co do jej położenia i rozmiarów). Jak bardzo święte było
carskie słowo, niech świadczy fakt, że wyprawy osiągnęły swój cel po siedemnastu latach. W tym czasie zmieniło się
pięciu samodzierżców, lecz wszyscy konsekwentnie dążyli do
zbadania styku kontynentów. Fakt, że przysłówek „konsekwentnie”
w kontekście carskiej administracji przywodzi na myśl obserwacje
orogenezy, lub z bardziej dynamicznych sportów – sztafetę
winniczków na dystansie cztery razy sto metrów, ale liczy się
efekt.
Pierwszą ekspedycję
zdaje się nawet zdążył pobłogosławić umierający Piotr. Na jej
czele staje nasz bohater, komandor Bering, jego zastępcami są
ludzie ważni dla geografii, lecz geografia nie odwdzięczyła im się
żadną wielką nazwą: Aleksy Czyrikow i Martin Szpanberg, rodak
Vitusa Beringa.
Rzekomy portret Vitusa Beringa. Obecnie uważa się, ze to portret jego stryja. |
Trudno nawet opisać,
przed jakim wyzwaniem stają organizatorzy wyprawy. Rosja de facto
to obszar od Warty po Ural. To, co za Uralem, to rodzaj ziemi
niczyjej, którą Siemion Dieżniew wziął w imieniu cara we
władanie w czasie, gdy nikt nie patrzył. Przez to petersburscy
urzędnicy o rozmiarach imperium dowiedzieli się sprzątając w
archiwum i przez przypadek znajdując raporty zawadiackiego Kozaka,
który przyjmował hołdy naczelników plemiennych, nie do końca
świadomych, że oddają się carowi w opiekę. Mając zatem
gospodarkę kraju w Europie, a chcąc wybudować statek w Ochocku na brzegach Pacyfiku, połowę kuli ziemskiej dalej, trzeba było właściwie
przywieźć wszystko ze sobą. Włącznie z okuciami i akcesoriami
(np. kotwice), linami, żaglami etc.
Wyprawa
składa się z dwudziestu pięciu ludzi, którzy saniami i tratwami
(część drogi spławiano wielkimi syberyjskimi rzekami)
przetransportowali kilkaset ton sprzętu przez osiemnaście miesięcy
na odległość ośmiu tysięcy kilometrów. I dopiero byli w
Jakucku. Teraz został im do Ochocka, będącego podówczas rybackim
portełkiem, „zaledwie” tysiąc kilometrów. Przez góry, bagna i
generalnie – bezdroża. W dodatku przyszła zima i głód. Cóż
można powiedzieć, by ukazać skalę problemu? Że na tym ostatnim
odcinku Szpanbergowi zostały cztery konie. Z sześciuset, którymi
dysponował na początku. Że ludzie z głodu żuli swoje buty, które
były im potrzebne, by nie stracić nóg na mroźnych bezdrożach
Syberii. Ale dali radę.
Statek
nazwano „Swiatoj Gawriił” - „Święty Gabriel”. Daleko nie popłynął. Przez Morze Ochockie na Kamczatkę, potem do ujścia Anadyru i trochę za Wyspę Św. Wawrzyńca (którą właśnie odkryli). Nieco zmęczony trudami całej ekspedycji i przestraszony nieznanymi wodami, mgłami i niesamowitością tego, co spotykają (np. Czukcze), Vitus Bering decyduje się (wbrew naciskom Szpanberga), zawrócić. Przechodzi
przez cieśninę, którą nazwą potem jego imieniem i zawraca, uznając, że dowiedzenie braku lądowego połączenia miedzy Azją i Ameryką to wystarczające osiągniecie. W pewnym sensie ma rację. A i biorąc pod uwagę pływanie po nieznanych, mglistych i sztormowych wodach, ma też rację zachowując ostrożność i myśląc o bezpieczeństwie.
Trasy wypraw Beringa. Niestety podpisy są niemieckie, gdyż grafika pochodzi stąd. |
Druga
wyprawa była lepiej przygotowana. W lecie 1733 roku z Petersburga do
Ochocka wyruszyła grupa dziesięciokroć większa – pod dowództwem
Beringa, Czyrikowa i Szpanberga było teraz przeszło trzystu ludzi.
Ale zabrano też większy ekwipunek. Ekipa ta powiększała się
sukcesywnie, tak, że w Ochocku było ich już kilka tysięcy.
Widocznie zadziałał jakiś sprytny program motywacyjny, który
skłaniał do przyłączenia się napotkanych po drodze cieśli,
kowali, majstrów wszelakiej specjalności, chłopów, a nawet – i
tu mnie właśnie zastanawia ten mechanizm – wojsko, które jak
wiadomo chadza własnymi, zwyczajowo regulaminowymi ścieżkami.
Dość
rzec, że statki „Swiatoj Piotr” i „Swiatoj Pawieł”
spuszczono na wodę dopiero jesienią 1740 roku. Siedem lat po
rozpoczęciu wyprawy. „Swiatoj Piotr” pozostał pod dowództwem
Vitusa Beringa, natomiast kapitan Czyrikow wyruszył na „Swiatoj
Pawlie”. Każdy miał załogę liczącą niecałe osiemdziesiąt
osób. Zimę spędzili razem, w małym porcie, który Bering nazwał
Pietropawłowskiem. Wiosną wyruszyli na Pacyfik, lecz po kilku
tygodniach rozłączyła ich burza. Mimo wzajemnych poszukiwań nigdy
się już nie spotkali.
Aleksy
Czyrikow odkrył Attu, najbardziej na zachód wysuniętą wyspę
Aleutów i wrócił do Pietropawłowska. Jak ciężka musi być
żegluga po północnym Pacyfiku winien świadczyć fakt, że
żeglarze po powrocie całowali niegościnną ziemię Kamczatki.
Komandor
Bering dopłynął do Alaski obejmując ją we władanie w imieniu
cara. Lękając się zimowania na nieznanym lądzie, ruszył w
kierunku Kamczatki, na wschód. O tym, że komandor Bering był zbyt ostrożny, by zapisać się w panteonie wielkich odkrywców, już wiemy od czasu pierwszej wyprawy. Chciał wracać i przekazać wieści o tym, co zobaczyli, a nie ginąć w nieznanym jak Marek Tempe. Niestety, szczęście i wiatr im nie
sprzyjały. Walcząc cały czas z przeciwnymi sztormami wlekli się
cierpiąc głód i szkorbut. Wreszcie dotarli do jakiegoś lądu,
sądząc, że to północne wybrzeża Kamczatki. Były to jednak
wyspy, które dzięki Beringowi nazywają się obecnie Wyspami
Komandorskimi.
Tam swoje groby znalazła spora część załogi, a pierwszy oddał ducha komandor Bering. Samotny, ostrożny człowiek, któremu na barki położono zadanie, przy którym anabaza Ksenofonta była harcerskim biwakiem. Jeden z najbardziej niedocenionych odkrywców europejskich pochowany został w zimnym, skromnym grobie poza skrajem znanego świata. Od jego imienia wyspę tę nazwano Wyspą Beringa. I jako ciekawostkę dodam, że o ile wiedziano o grobach załogi Beringa, to dopiero w 1991 roku udało się zidentyfikować grób samego komandora.
Rozbitkowie załogi Beringa. Rozpoetyzowane, gdyż statek był tylko jeden. Autor nieznany, a obrazek z Wiki |
Tam swoje groby znalazła spora część załogi, a pierwszy oddał ducha komandor Bering. Samotny, ostrożny człowiek, któremu na barki położono zadanie, przy którym anabaza Ksenofonta była harcerskim biwakiem. Jeden z najbardziej niedocenionych odkrywców europejskich pochowany został w zimnym, skromnym grobie poza skrajem znanego świata. Od jego imienia wyspę tę nazwano Wyspą Beringa. I jako ciekawostkę dodam, że o ile wiedziano o grobach załogi Beringa, to dopiero w 1991 roku udało się zidentyfikować grób samego komandora.
Miejsce oryginalnego grobu komandora Beringa. Źródło |
Gdy
minęła zima, resztka załogi, pod przewodnictwem Georga Stellera,
przyrodnika towarzyszącego wyprawie, zbudowała z resztek
zniszczonego sztormami statku dwunastometrową łódź, na której po
dwóch tygodniach, cudem unikając śmierci w burzy, dotarli do
Kamczatki.
Nad
wyspą Beringa krążą oceaniczne ptaki, z góry spoglądając na
cichy, zatopiony w zieleni grób komandora Beringa.
Obecny grób Beringa, po ekshumacji. Źródło to samo |
Komentarze
Prześlij komentarz