Opowieść wigilijna
„Opowieść wigilijna”
Dickensa jest pewnego rodzaju fenomenem. Zwłaszcza w świecie
anglosaskim. Historia Ebenezera Scrooga, którego w ciągu czterech
nocy nawiedzają cztery widma (jakoś nie pamięta isę Marleya) ukazując mu nędzę moralną jego życia
została kulturowo zaadaptowana jako element świąt na równi z
choinką i jemiołą. Może warto wspomnieć, że opowieść ma
samych adaptacji filmowych do dziś dnia aż dwadzieścia siedem, z
czego pierwszą, jeśli mnie pamięć nie zmyla, nakręcono w wersji
niemej w 1908 roku.
Zacznę od szczegółu
literackiego. Otóż, ciekawostką jest dla mnie początek drugiego
rozdziału, gdy Scrooge słucha bicia zegara i w pewnym momencie
padają słowa:
‘The hour itself,’
said Scrooge triumphantly, ‘and nothing else!’
Co w wolnym tłumaczeniu
brzmi:
Wybiła godzina, -
triumfująco rzekł Scrooge – tylko tyle.
Zwróciła moją uwagę
ta konstrukcja, gdyż bardzo przypomina początek „Kruka”,
poematu E. A. Poe:
"'Tis some
visitor," I muttered, "tapping at my chamber door-
Only
this, and nothing more."
Co w przekładzie pai
Jolanty Kozak brzmi:
"Jakiś gość",
powiadam sobie, "w mój samotny stuka dom,
Nocny gość – i
tylko on".
Nie twierdzę, że
Dickens chciał nawiązać do Poego. Bynajmniej! W obu przypadkach
mamy do czynienia jednakże z tą samą postawą: u progu zjawiska
niezwykłego bohaterowie bronią się rozpaczliwie przed tym, co ma
nastąpić racjonalizując i podobnymi słowami tłumacząc sobie
banalność znaków (w obu przypadkach dźwiękowych), które
podświadomość odczytuje jako zwiastowanie niezwykłych zdarzeń..
W obu przypadkach – Ebenezera i anonimowego podmiotu lirycznego
„Kruka” – widać ten sam opór umysłu, który nie chce wyrwać
się z kolein, nawet jeśli są to koleiny zła, jak w przypadku
Scrooge'a. Świetnie werbalizuje to Bilbo Baggins w „Hobbicie”,
gdy na początku deprecjonuje wartość przygody, gdyż można przez
nią spóźnić się na obiad. (Zupełnie osobnym tematem jest obserwacja, jak bardzo dickensowska jest wspólnota Hobbitów).
Innym moim zastanowieniem
jest zdumienie faktem, jak bardzo blaknie ten właściwy sens
dickensowskiego opowiadania, gdy fabułę przerobi się na choinkową
ozdobę. Jak bardzo słabe staje się nomen omen duchowe wezwanie
do naprawy życia, gdy uczyni się z niego kulturowy element
celebracji świąt Choinkowego Obżarstwa, podobnie jak znikło
wezwanie do dobroczynności biskupa z Myrry, gdy jego imię
zawłaszczył czerwono odziany grubas z siwą brodą, zatrudniony na
etacie przez The Coca-Cola Company. Jak można z opowieści o
nawróceniu uczynić telewizyjny wypełniacz czasu?
Popkultura to straszne
środowisko.
Z okazji nadchodzących
świąt Narodzin Zbawiciela (żeby nie użyć zniszczonego
popkulturą „Bożego Narodzenia”) życzę Ci dużo wewnętrznego
spokoju, tego szczególnego rodzaju ciszy serca, która pozwala z
lekkiego dystansu spojrzeć na przebytą drogę, ocenić ją i
skorygować. Życzę Ci szczęścia, tego wewnętrznego poczucia, że
jest dobrze, mimo że tyle rzeczy poszło źle, że może coś się
rozsypało, zniszczyło. Ale wciąż masz w ręku swoje życie –
możesz je uczynić dobrym i poczuć, jak to dobro do Ciebie wraca.
Życzę Ci wszystkiego
najlepszego.
Komentarze
Prześlij komentarz