„Pierścienie Władzy”, czyli co jeszcze da się zepsuć?
![]() |
E. Delacroix „Mordowanie kanonu tolkienowskiego” (źródło), brodaczem w bieli jest księgowy Amazonu |
Rok temu na ekrany kin weszła „Diuna” Villeneuvea. Obawiałem się tego
filmu i wiązałem z nim wielkie nadzieje. Okazał się świetną ekranizacją. W tym
roku do strumienia (czy też kloaki) Amazona wpadł serial „Pierścienie Władzy”,
będący luźno oparty na Dodatku B: Kronika Królestw Zachodu do powieści „Władca
Pierścieni” J. R. R. Tolkiena. Nie na „Silmarillionie”, nie na
„Niedokończonych opowieściach”. Na prostym kalendarium. Pole do popisu wielkie
jak stepy akermańskie. Obawiałem się tego serialu i wiązałem z nim wielkie nadzieje. No cóż…
Skupię się tylko na spójności z tekstem, który wskazali sami TFUrcy serialu.
Przyjrzyj się proszę, jak
kształtują się podane przez twórcę uniwersum, autora „Władcy Pierścieni”, daty
zdarzeń, które zostały włączone do fabuły serialu:
Druga Era:
ok.
1200 Sauron próbuje zjednać sobie Eldarów. Gil-galad nie
chce z nim rokować, ale kowale z Eregionu dają się zwieść jego obłudnymi
słowami. Numenorejczycy zaczynają budować sobie stałe przystanie [w Śródziemiu
– przyp. mój]
ok. 1500 Elfy-kowale pouczeni przez
Saurona osiągają mistrzostwo w swym rzemiośle. Zaczynają wykuwać Pierścienie
Władzy [Siedem dla krasnoludów i Dziewięć dla ludzi – przyp. mój]
ok.
1590 Trzy Pierścienie gotowe w Eregionie
1693
Zaczyna się wojna między elfami a Sauronem. Trzy
Pierścienie znajdują się w ukryciu.
1697
Spustoszenie Eregionu. Śmierć Kelebrimbora. Zamknięcie bram Morii Elrond
wycofuje się wraz z niedobitkami Noldorów i zakłada siedzibę w Imladris.
1699
Sauron opanowuje Eriador [obszar Śródziemia od Gór
Mglistych do Lindonu, czyli w garści trzyma w sumie niemal całe Śródziemie –
przyp. mój]
1700 Tar-Minastir wysyła
silną flotę z Numenoru do Lindonu. Porażka Saurona.
3175
Skrucha Tar-Palantira. Wojna domowa w Numenorze.
3441
Koniec Drugiej Ery
Trzecia Era:
(…) W
jakiś tysiąc lat potem, kiedy pierwszy cień padł na Wielki Zielony Las
[późniejsza Mroczna Puszcza – przyp. mój], zjawili się w Śródziemiu
czarodzieje, czyli Istari. (...)
1980
(…) W Morii pojawia się Balrog i zabija Durina VI.
Podane wyimki z Dodatku B pochodzą z „Władcy Pierścieni” w tłum. M.
Skibniewskiej, wyd. CiA-Book/SVARO, Poznań 1990.
Podsumujmy: akcja serialu, który zdaje się obejmować fabularnym czasem
ze dwa tygodnie do dwóch miesięcy, została oparta na wydarzeniach
rozgrywających się w ciągu prawie dwóch tysięcy lat, licząc tylko ostrożnie od
Saurona w Eregionie do skruchy Tar-Palantira (czyli powrotu do przyjaźni z
elfami i Valinorem. Kompletnie zignorowano jakiekolwiek ciągi
przyczynowo-skutkowe i chronologię, według której Siedem Pierścieni i Dziewięć
powstaje o wiele wcześniej niż Trzy, a Sauron jest obecny przy ich wykuwaniu
(w przeciwieństwie do Elronda, ale by Cię nie nużyć, opuściłem te fragmenty
kalendarium, z których to wynika). Nie mówiąc o tym, że gdy wszystkie
Pierścienie są już wykute, z Eriegionu zostały zgliszcza, a Elrond zamyka się
w Imladris (Rivendell), to Tar-Palantir (ojciec Tar-Miriel i stryj
Ar-Farazona) jeszcze nawet się narodził, o Elendilu i jego synach nie ma nawet
mowy (a propos: gdzie w serialu podział się Anarion!?). Do tego wrzucono
wątki ewidentnie pochodzące z Trzeciej Ery, tj. przybycie Istari i
przebudzenie Balroga, co dorzuciłoby nam kolejne dwa milenia do tego
niewydarzonego przedstawienia.
Oczywiście, można
argumentować, że Balrog tylko się obudził i nikogo nie zabił (to po co go
pokazywano?), a Meteorytowy Włóczęga to niekoniecznie któryś z kanonicznych
pięciu Istari, o których mowa w historii Trzeciej Ery.
Zwróć, proszę uwagę, że nie pastwiłem się nad postaciami, które
zachowują się i mówią niespójnie. Nie wytykam błędów idiotycznej taktyki
Arondira, która poskutkowała przegraną w bitwie o wioskę (chyba, że od
razu przyjmiemy, że ten bohater został napisany jako batalionowa ciapa, rodzaj
elfiego Józefa Szwejka odartego z poczucia humoru). Pomijam, że Gil-galad,
mimo swej rangi, do Galadrieli zwracałby się co najdalej „szanowna Ciociu” i
nie rozstawiałby jej po kątach jak majster na budowie – była starsza, miała
spory szacunek wśród Noldorów i była Kalaquendi – była wśród tych, którzy
widzieli Światło Drzew w Valinorze. Ale nie będę się tego czepiał. Nic z tych
rzeczy. Po prostu wskazuję tu, jak oparto się na wyimkach krótkiego tekstu
kompletnie ignorując te małe cyferki po lewej stronie i masakrując przez to
sens uniwersum.
Ba, pokuszę się o pociągnięcie pomysłu
TFUrców na serial luźno oparty o historię cywilizacji europejskiej i
północnoatlantyckiej.
Panowanie Aleksandra Wielkiego i
wejście na arenę Cesarstwa Rzymskiego mocno przebudowały układ sił w obszarze
Śródziemnomorza. Podczas gdy w Judei Poncjusz Piłat sądzi mało znaczącego –
jakby się zdawało – galilejskiego kaznodzieję, Białym Domem wstrząsają
informacje dotyczące wojny na Starym Kontynencie. W Gabinecie Owalnym trwa
ożywiona debata, czy należy ruszyć do Europy i wspomóc Napoleona w walce z
Hitlerem, czy nie. W końcu rusza korpus ekspedycyjny w sile kompanii czołgów i
batalionu piechoty. Po wylądowaniu w Normandii na plaży „Omaha”, gnają co sił
w gąsienicach, by po dwóch godzinach w potyczce z pułkiem pikinierów pod Sorans-lès-Breurey (500 km w linii
prostej a 612 km drogami od miejsc lądowania) rozbić siły Ramzesa II i
zakończyć wojnę prusko-francuską. Jeden z poruczników US Army ma u pasa
medalik z koronowanym czerwonym lwem na złotym polu, po czym rozpoznano, że
jest Habsburgiem i niezwłocznie złożono mu hołd jako prawowitemu Cesarzowi
Rzymskiemu Narodu Niemieckiego. W tym czasie wszyscy zastanawiają się czy
poległy faraon był Hitlerem. Nie wiedzą, że jest nim świeżo koronowany
Habsburg, który w tym czasie udziela Piłatowi konsultacji z zakresu prawa
rzymskiego do procesu Galilejczyka…
No nie czepiajmy
się szczegółów, przecież to nie serial dokumentalny, prawda?
Wspomina się, że orkowie są wynikiem plugawych praktyk Morgotha, który
zdeformował i zdeprawował schwytane elfy. Mam wrażenie, że ten serial ma
podobną proweniencję i sam Melkor maczał palce w jego tworzeniu.
Zrobiłem prywatną kwerendę po wejściu „Diuny” do kin. Podział wyglądał
tak, że film bardziej podobał się tym, którzy już czytali powieść, stanowił
wielki fresk ilustrujący. Zrobiłem, nie bez pewnego obrzydzenia, podobną
kwerendę w przypadku inkryminowanego serialu. Podobał się chyba tylko tym,
którzy w nosie mieli jakiekolwiek powiązanie tego bubla ze światem wykreowanym
przez J. R. R. Tolkiena.
Jak już wspomniałem –
opierając się na tak szkieletowym tekście jak kalendarium Drugiej Ery, twórcy
mieli szerokie pole do popisu podobne stepom akermańskim. Ale wynik da się
podsumować także ostatnimi słowy tego sonetu: „Jedźmy, nikt nie woła!”
Komentarze
Prześlij komentarz