Trzecia strona medalu: bunt maszyn
Kontynuujemy rozważania o uczłowieczaniu (myślowym) maszyn. Tym
razem zajmiemy się ich niesfornością.
Bunt maszyn jest jednym z najstarszych motywów fantastyki. Jeśli
wskażę jako najstarsze jego przejawy legendę o praskim Golemie i
„Pinokia”, nie będę daleki od prawdy. I od razu stwierdzę z
całą stanowczością, że cały ten problem nie jest związany z
maszynami, tylko z nami – ludźmi. Jest innym – chyba najstarszym
– przejawem antropomorfizacji naszych produktów.
Zapytam jak Ludwig od Pogrzebacza: jak rozumiesz słowo „bunt”?
Jak go używasz? Czy awarię samochodu możesz nazwać „buntem”?
A zawieszenie systemu operacyjnego komputera? No raczej nie bardzo.
Czym jest „bunt”? Uogólniając Roberta Mertona jest to odmowa
działania zgodnie z regułami narzucanymi przez system (grupę
społeczną, ustrój polityczny, regulamin zakładu pracy). To mój
autorski opis, więc może budzić sprzeciw, ale właśnie na nim się
skupię, bo wydaje mi się konkretnie i krótko opisywać
zagadnienie. Mamy ogół prawideł, według których działa jakiś
system - czy to będzie korporacja, szkoła, załoga statku, czy
społeczeństwo. Buntem jest decyzja o nieprzestrzeganiu części lub
całości tych prawideł. Jeśli w regulaminie szkoły opisano strój,
w którym wymaganym elementem ubioru są czarne półbuty i czarne
skarpety, to założenie czerwonych skarpet, będzie buntem. Ale czy
zawsze? Niektóre dinozaury pamiętają ten epizod z pamiętnika
Adriana Mole’a. Jeśli większość skarpet poszła do prania,
ostatnią parę poszarpał mi pies i zostały mi tylko te w kolorze
wozu strażackiego? Czy to nadal będzie bunt? Chyba nie… Aby nadać
jakiemuś zachowaniu nazwę „buntu” musi być w tym intencja
odmowy podporządkowania się z powodu wewnętrznej niezgody na
regułę. Nie musi to wynikać ze złych intencji, musi to wynikać z
różnicy pomiędzy systemem zewnętrznym a wewnętrznym kompasem
moralnym. Tak jak to uczynił był Prometeusz, gdy widział marznące
wspólnoty jaskiniowców, a tymczasem regulamin Olimpu mówił jasno:
żadnego ognia i żadnej technologii dla ludzi. Prometeusz zbuntował
się, gdyż widział w tym dobro. To była decyzja moralna. Decyzja
buntownika to wybór pomiędzy „źle mi jest, ale zniosę” a „źle
mi jest, więc zrobię po swojemu”. Decyzja – to słowo klucz.
Zastanów się proszę, czy gdy buntują się Pinokio i major Motoko
Kusanagi („Ghost in the Shell”), to czy na pewno buntują się
maszyny? Obie te postaci łączy pewien szczegół – nie są
maszynami. Są (jak ten nazwa mangi/anime/filmu wskazuje) duchami w
maszynie – kimś dużo ponad maszyną. Osobnym bytem, będącym w
gruncie rzeczy świadomym umysłem w nieludzkim ciele. Ich
przyrodzoną cechą jest dokonywanie wyborów w kategoriach
moralnych. Siri tego nie zrobi.
To nie jest fikcja, aczkolwiek póki co to coś lata nieautonomiczne (źródło) |
Chyba najbliżej zagadnienia rzeczywistego „buntu maszyn” był
Robert Sheckley w opowiadaniu „Ptaki-czujniki” (oryginalny tytuł
„Watchbird” - „Ptak-strażnik”). Tekst mówi o pewnym
wynalazku: robocie w kształcie ptaka (dziś powiedzielibyśmy
„dronie”), który unosząc się w powietrzu wyszukuje pewnej
kombinacji sygnałów chemicznych i fizycznych, które charakteryzują
człowieka przed popełnieniem morderstwa, lub też ogólniej –
wyrządzeniem krzywdy. Jeśli takiego namierzą, to rażą go
impulsem elektrycznym (czymś w guście naszych obecnych
paralizatorów). Przedstawiono algorytm:
1. Celem nadrzędnym jest uniemożliwienie żywym organizmom
popełniania morderstw.
2. Morderstwem jest akt gwałtu polegający na uderzaniu, duszeniu,
maltretowaniu.
3. Większość morderców można wykryć dzięki kombinacji reakcji
chemicznych i elektrycznych w ich organizmach
4. Istnieją żywe organizmy, które mogą popełniać morderstwa bez
występowania reakcji wspomnianych w punkcie 3
5. W przypadku opisanym w punkcie 4 (mordercy bez symptomów
elektrycznych i chemicznych) rozpoznaje się go po działaniach
opisanych w punkcie 2.
I to wszystko wrzucono w program samouczący się (odpowiednik
naszych sieci neuropodobnych). Jak łatwo sobie wyobrazić, dzięki
algorytmowi uczącemu się, cała historia pognała w buraki niczym
filozofia analityczna pod koniec XIX wieku. Niemożliwe stało się
popełnienie morderstwa, ubój zwierząt, połów ryb, a próbę
zabicia muchy gazetą staruszek przypłacił śmiercią (serce nie
wytrzymało szoku elektrycznego). Co gorsza, uogólnienia stosowane
przez ptaki, spowodowały włączenie do katalogu „organizmów
żywych” także bakterii, komarów, ziemi (orka była traktowana
jako próba uczynienia krzywdy gruntowi) a nawet poruszających się,
metalowych maszyn, co uniemożliwiało wyłączenie silnika
samochodu, bo odczytywane było jako próba „morderstwa”. Co
najważniejsze – w żadnym miejscu nie pada słowo „bunt”.
Żadnego buntu tu nie ma. Jest błąd skomplikowanego algorytmu. I
autor to wie od samego początku:
- Nie podobają mi się te układy uczenia.
- Dlaczego? - Macintyre znów się uśmiechnął. - Wiem, nie ty
jeden się boisz. Obawiacie się, że pewnego pięknego poranka wasze
maszyny ockną się i zapytają: "Właściwie co my tutaj
robimy? To my powinnyśmy rządzić światem". O to ci chodzi,
co?
- Coś w tym rodzaju - przyznał Gelsen.
- Nie ma obawy - odparł Macintyre. - Rzeczywiście ptak-czujnik
to skomplikowane urządzenie, ale na przykład taka maszyna licząca
z MIT jest o całe niebo bardziej skomplikowana. A poza tym ptaki nie
mają świadomości.
- Nie. Ale mogą się uczyć.
- Owszem, w tym samym stopniu co wszystkie maszyny liczące nowego
typu. Boisz się, że sprzymierzą się z ptakami?
R. Sheckley „Ptaki-czujniki” (tłum. Z. Uhrynowska-Hanasz)
Reasumując: mówiąc o „buncie maszyn” niepotrzebnie
uczłowieczamy swoje produkty, niczym dziecko nadające w wyobraźni
cechy osobowości swojemu pluszowemu misiowi. Zbuntować się
naprawdę mogą się jedynie istoty moralne – ludzie, duchy,
demony, duchy w maszynach. Maszyny algorytmiczne, jakkolwiek
skomplikowane, mogą jedynie ulec awarii. Skomplikowanej awarii.
Komentarze
Prześlij komentarz