Ars II: od fontanny do komedianta

Kontynuując nasze zastanowienia pod tytułem „banan a sprawa sztuczna”, popatrzymy na nieszczęsny owoc z kolejnej perspektywy. Nieostatniej.
    Przypominam gwoli formalności, że rozważamy instalację pt. „Komediant” M. Cattalana, który w grudniu 2019 nazwał tak przyklejonego do ściany banana.
   Pierwsza to odbiorca pozbawiony jakiegokolwiek obycia ze sztuką po 1900 roku. Czyli większość absolwentów podstawówek od lat osiemdziesiątych zeszłego wieku. Taki człowiek widzi powszechnie spotykany w markecie owoc i równie powszechnie w tym samym markecie występującą taśmę samoprzylepną i pyta: gdzie tu sztuka? I ja go rozumiem. Bo on czeka na sztukę, którą w języku polskim opisuje postniemieckie słowo „kunszt”, które oznacza pewną biegłość artysty. Dla niego sztuką przez wielkie „SZ” będzie szkic fotorealistyczny. Bo wykonanie czegoś takiego wymaga biegłości w posługiwaniu się ołówkiem. Kunsztu.
   Jest rok 1913. Marcel Duchamp przedstawia swoją… rzeźbę? Swój tak zwany „ready-made” pt. „Koło rowerowe”. Ma on postać koła rowerowego przymocowanego do taboretu. Mówi się potem, że nie jest to czysty ready-made, gdyż wymagał interwencji artysty. Nie to co zaprezentowana w następnym roku „Suszarka do butelek”, która jest po prostu gotowym stojakiem do butelek na czas ich suszenia o umyciu. A jeszcze można byłoby dorzucić przecież pisuar zatytułowany „Fontanna” i „Szuflę do śniegu”.
M. Duchamp Fontanna, 1917 (źródło)

W 1916 roku w lokalu „Cabaret Voltaire” w Zurychu formuje się pierwsza grupa dadaistów. Zarówno Duchamp w swoich ready-made’ach, jak i dadaiści dążą do tego samego celu: zredefiniowania sztuki. Zadają pytanie: co jest sztuką? Wbrew pozorom odpowiedź nie jest taka prosta, a czasy prowokują do ponurych rozważań. Gazety szeleszczą liczbami poległych, arytmiczna kanonada dział psuje puls balowych walców, atmosfera gęstnieje od iperytu i swądu spalenizny. Kończy się jakaś epoka historii, a ówczesnym wydaje się wręcz, że kończy się cała historia (tak jak wcześniej bodajże Heglowi). Sztuka winna nadążyć za tym. Czyli jaka się powinna stać?
   „Śmierć jednego człowieka to tragedia, śmierć milionów to statystyka” – te słowa są przypisywane Stalinowi, ale prawdopodobnie sformułował je Remarque (ktoś czytał „Czarny obelisk”?). Pojedynczy puchar stanowi o kunszcie szklarza, tysiące szklanek świadczą o wydajności fabryki. Stłuczemy puchar – stracimy dzieło. Stłuczemy szklankę – mamy inne. Ale co nas krępuje, by w szklance, kłębku sznurka czy suszarce do butelek zobaczyć sztukę? Pozostawiając na boku rozważania dotyczące wzornictwa przemysłowego i wiersz M. Białoszewskiego „Szare eminencje zachwytu”, wracamy do dadaistów, którzy prawdziwą sztukę uczynili z dezorientowania swoich odbiorców.
   Gdy w 1920 roku otwarte zostają Pierwsze Międzynarodowe Targi Dada (a dzieje się to Berlinie i jest to chyba apogeum zjawiska), William Rubin opisuje ją jako pandemonium nieporządku, byle jak porozmieszczanych afiszów, fotomontaży, reliefów, plakatów i do tego pod sufitem zawieszono kukłę niemieckiego oficera z świńskim łbem zamiast głowy.
 
Pierwsza Międzynarodowe Targi Dada, Berlin 1920 (źródło)

Rozumiemy tę figurę oficera, gdy wspomnimy sobie czasy: w 1918 roku kończy się Wielka Wojna i do domu wracają setki tysięcy kalek, podczas gdy miliony ludzi płaczą nad mogiłami swoich bliskich. Ale jednocześnie dadaiści powołują Centralną Radę Światowej Rewolucji, w której nadają sobie tytuły takie jak Prezydent Kuli Ziemskiej czy Prezydent Słońca, Księżyca i Małej Ziemi. Jest śmiech i jad. Jest pogarda dla „kunsztu” poprzez akcent na wtórność i montaż w słowie „fotomontaż” (technikę, którą wypromowali dadaiści – to gwoli wyjaśnienia wszystkim memowym mistrzom fotosklepu, by wiedzieli na czyje plecy się wspinają). W tym samym roku w jednej z kolońskich piwiarni zorganizowano wystawę. Aby się dostać do środka, zwiedzający (jeśli wierzyć wspomnianemu W. Rubinowi) musieli przejść przez publiczny szalet, a trochę dalej mijali małą dziewczynkę w pierwszokomunijnej sukience, która recytowała obsceniczne wiersze. Wszystko było obliczone na wywołanie szoku i zniesmaczenia. I wyśmianie tego szoku oraz zniesmaczenia.
   To podobnie jak Duchamp, który pod tytułem „Fontanna” wystawia pisuar podpisując go nazwiskiem producenta tego przedmiotu.
    Można ten bunt przeciw kanonom piękna odczytać wręcz marksistowsko: skoro sztuka oparta na pięknie jest domeną arystokracji, to my uczyńmy sobie sztukę z brzydoty. Skoro za zabójstwo arcyksięcia uznano, że dobrą ceną jest zabicie kilkunastu milionów nie-arcyksiążąt, skoro uznano, że za stłuczenie ręcznie zrobionego pucharu należy stłuc miliony szklanek, to pokażmy im, że fabryczną szklankę też można potraktować jako obiekt sztuki. Niech się zdziwią i zmieszają.
   I teraz płynnie przechodzimy do banana. Czy widzisz już pewne cechy wspólne? Po nadaniu pewnego kontekstu (bo jeszcze nie skończyłem), widać, że banan nie wisi na samej taśmie, ale na całej historii ruchu dada i teamu Duchamp-Picabia. Jest kolejnym elementem, którego zadaniem jest wyrzucenie odbioru sztuki z wygodnych, uklepanych kolein. Można powiedzieć, że dadaiści już sto lat temu mówili swoim odbiorcom, że mają wyjść ze swojej strefy komfortu, czym wyprzedzili ruch kołczów życia. Tylko, że dadaistom chodziło o wyśmianie tego jak nieporadnie widzowie będą z tej strefy wychodzić, a naszym kołczom – żeby kasa się zgadzała. Cattelan również śmieje się w głos, gdy na widok naściennego banana tabun kołtunów grzmi o „lewackich wynaturzeniach”. Choć ja bym się nieco obawiał, gdyż podobny tabun kołtunów grzmiał te same teksty w monachijskich piwiarniach za czasów dadaistów i już dwie dekady później większość Europy stała się monachijską piwiarnią…
   Cały ten tekst powoduje powstanie jednego wielkiego pytania: czy w takim razie do prawidłowego odczytania sztuki współczesnej potrzebna jest wiedza o sztuce przeszłej? Lub jeszcze ogólniej: czy do prawidłowego odbioru sztuki potrzebne jest posiadanie jakiegoś poziomu wiedzy? Obie odpowiedzi brzmią: tak.
   Czy Cattelan to Ostatni Dadaista? Nie. On ma coś jeszcze do powiedzenia. Ale o tym oraz o tym czym jest Dafen, za następnym razem…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

O wykręcaniu ludziom numerów

Śpiulkolot a sprawa polska

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus

Paranormal Wilkowyje