Kruk i Zły Wilk
Noc
już była, północ zgoła, gdy rozmyślałem nad wynurzeniami E. A.
Poe, który w swym eseju „Filozofia kompozycji” kreuje się na
zegarmistrza składającego swój poemat „Kruk” z precyzyjnie
dobranych i dopasowanych części. Uwagę moją zwrócił szczególnie
fragment związany z wyborem refrenu (tego legendarnego kraknięcia
„Nevermore!”). Ponieważ
tekst ukazał się w Przeglądzie Humanistycznym w roku 1972
i jakoś nie był potem
szczególnie namiętnie wydawany (jakieś strzępki w „Fantastyce”
przy okazji wspomnienia poematu „Kruk”), pozwolę sobie zacytować
obszerne fragmenty, zamiast odsyłać do pożółkłego periodyku.
Niby nie o tym kruku, ale ten mi się spodobał (źródło) |
Uważnie przebiegając myślą zwykłe efekty artystyczne –
albo raczej sposoby, w sensie teatralnym – nie mogłem nie dostrzec
od razu, że nie ma powszechniej używanego niż refren. Ta
powszechność wystarczyła mi jako dowód jego istotnej wartości,
oszczędzając mi szczegółowej analizy w tym względzie. (…)
Postanowiłem urozmaicić i tym samym spotęgować jego efekt,
zachowując na ogół monotonię brzmienia, lecz stale zmieniając
myśl – to znaczy postanowiłem wywoływać efekty wciąż nowe
zamieniając zastosowanie refrenu, przy czym sam refren
najczęściej pozostawałby bez zmiany.
Ustaliwszy to, zastanawiałem się, co ma być moim refrenem.
Ponieważ musiał on być używany w różnych zastosowaniach,
powinien oczywiście być krótki, dłuższe zdanie bowiem
nastręczałoby nieprzezwyciężone trudności przy częstych
wariacjach. Im krótsze będzie wyrażenie, tym łatwiejsze
naturalnie staną się wariacje. Stąd wyciągnąłem natychmiast
wniosek, że najlepszy w tym przypadku refren to jedno słowo.
Powstała następnie kwestia, jakie właściwości powinno mieć
to słowo. Skoro myślałem o refrenie, poemat musiał być
podzielony na strofy – czyli każda strofa z refrenem na końcu. Że
takie zakończenie dla pełnego efektu musiało być dźwięczne i
nadające się do emfatycznego wydłużania, to nie ulegało
wątpliwości. Te względy w nieunikniony sposób kazały mi wybrać
o jako
najdźwięczniejszą samogłoskę i r
jako spółgłoskę najbardziej produktywną.
Brzmienie refrenu było więc określone, teraz należało wybrać
słowo, w którym to brzmienie ucieleśniłoby się i które zarazem
harmonizowałoby jak najlepiej z melancholią, mającą stanowić
tonację poematu. W poszukiwaniu czegoś takiego prawie
niepodobieństwem było nie trafić na słowo Nevermore.
Rzeczywiście, ono nasunęło mi się pierwsze.
Następnie wypadło mi znaleźć pretekst, żeby uzasadnić stały
powrót tego jednego słowa Nevermore.
Kiedy rozważałem trudność, jaką mi sprawiało poszukiwanie
dostatecznie przekonywającej racji dla takiego ciągłego
powtarzania, prędko zrozumiałem, skąd się ta trudność wzięła
– powodowało ją wyłącznie założenie, ze słowo będzie w
sposób nieprzerwany i monotonny powtarzane przez istotę ludzką.
Zrozumiałem, że trudno jest pogodzić tę monotonię i i rozumność
istoty powtarzającej jedno słowo. Z tego natychmiast zrodził się
pomysł istoty nierozumnej, a umiejącej mówić, i od razu, rzecz
naturalna, odpowiednią kandydatką wydała się papuga, ale wyprał
ją kruk, który też mówi, a nieskończenie lepiej harmonizuje z
wybraną przeze mnie tonacją.
W tym momencie miałem już zatem koncepcję kruka, ptaka
złowieszczego, który monotonnie powtarza słowo Nevermore na końcu
każdej strofy melancholijnego poematu liczącego mniej więcej sto
wierszy.
E. A. Poe „Filozofia kompozycji”
Czy można wykorzystać ten mechanizm nie będąc posądzonym o
plagiat? Czy można wykorzystać go prawdziwie twórczo? Wydaje się,
że tak. A dowodzi tego serial „Dr. Who” w swej odsłonie z roku
2005 (sezon I nowy, Dziewiąty Doktor). Fani serialu wiedzą pewnie o
czym mówię. Russell T. Davies umyślił w kolejnych odcinkach
umieszczać w różnych miejscach nawiązania do pojęcia Zły Wilk
(Bad Wolf). Czym, tudzież kim okazał się Zły Wilk w
ostatnim odcinku tego sezonu pominę, by nie odbierać przyjemności
tym, którzy jeszcze w przygodach Doktora nie zasmakowali. Tak czy
inaczej zastosowanie motywu Złego Wilka w całej serii było
doskonałą egzemplifikacją mechanizmu opisanego półtora wieku
temu przez poetę z Baltimore.
Czy na tym koniec? Czy refren, jakim go opisał Poe, nie wystąpił
nigdy już? Nie mogę się z tym zgodzić.
Ceterum censeo – Hodor.
Komentarze
Prześlij komentarz