Szafiry w błocie
Czy masz wśród ulubionych twórców poetę, którego słowa wpadają
Ci w umysł niczym oszczep, harpun penetrujący ciało wieloryba? Raz
przeniknąwszy zostają, ciągną za sobą myśli broczące emocjami?
Mam takich dwóch, opowiem o jednym z nich.
Niewiele znam się na poetach, lecz T. S. Eliot to dla mnie poeta,
którego nazwać mogę wielkim. Dla mnie osobiście. Kilka jego słów,
wers, dwa, może zwrotka, wystarczą, by wywołać jakiś głęboki
dreszcz. I nie jest ważna sama organizacja głosek, czy to w
tłumaczeniu Miłosza, Boczkowskiego, Dulęby, czy też w anglosaskim
oryginale. Treść jego utworów głęboko z czymś we mnie rezonuje.
Tak też niedawno szukając na sieci polskiego tłumaczenia
pierwszych wersów „Dry Salvages” (nie znalazłem, niestety),
trafiłem na pamiętny początek „Ziemi jałowej”, gdzie Eliot
właściwym sobie sposobem obraca naturalne skojarzenia wiosny z
odrodzeniem, życiem, radością i kicającymi króliczkami:
Najokrutniejszy
miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z
nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć
i pożądanie, podnieca
Gnuśne
korzenie sypiąc ciepły deszcz.
Zima
nas otulała i kryła
Ziemię
śniegiem łaskawym, karmiła
Maleńkie
życie strawą suchych kłączy.
T. S. Eliot „Ziemia jałowa, cz.: Grzebanie umarłych”
tłum. Cz. Miłosz
Czekałem z tym postem do kwietnia. Tylko po to, by specjalnie
wybrzmiał w tych okolicznościach kalendarza. Aby móc posmakować
te słowa we właściwej oprawie dnia zwyciężającego noc.
I chyba nie tylko mnie poruszają te słowa, skoro natknąłem się
na takie oto zdjęcie zawierające pierwsze cztery wersy:
Tak, to jest tatuaż. (źródło) |
Krąży ten Eliot w naszej kulturze, niczym te kwietniowe soki w
ospałej ziemi – niedostrzegalny, podskórny, ukryty,
nierozpoznany. Wskazałem go już kiedyś pod koniec trzeciej godziny
„Czasu apokalipsy” (w wersji „Redux”). Gdzie Kurtz czyta
„Wydrążonych ludzi”. W kilku miejscach natknąłem się na
ostatnie wersy tegoż wiersza:
Oto
jak kończy się świat
Nie
z trzaskiem, lecz ze skomleniem
T. S. Eliot „Próżni ludzie”, tłum. A. Piotrowski
Jest też Eliot w twórczości zespołu THE SISTERS OF MERCY, jeśli
przyjmiemy absolutystyczny punkt widzenia Andrew Eldritcha,
twierdzącego, że zespół to on. W „Dominion. Mother Russia”
otwierającym płytę „Floodland”, słyszymy takie wersy:
We
serve an old man in a dry season
A
lighthouse keeper in the desert sun
(...)
Stuck
inside of Memphis with the mobile home, sing:
Mother
Russia,
rain
down, down, down
A. Eldritch „Dominion. Mother Russia”
W luźnym tłumaczeniu:
Służymy
staremu człowiekowi w porze suszy,
Latarnikowi
w pustynnym słońcu
(…)
Tkwiąc
w Memfis, w przyczepie śpiewam:
Matko
Rosjo,
Ześlij
deszcz
tłum. własne
A teraz T. S. Eliot, do fascynacji którym Eldritch przyznaje się z
niejaką dumą, czy nawet typową dlań pychą:
Here
I am, an old man in a dry month,
Being
read to by a boy, waiting for rain.
T. S. Eliot „Gerontion”
A w wydaniu Cz. Miłosza:
Oto
ja, stary człowiek w miesiącu posuchy
Słucham
jak czyta mi chłopiec i czekam na deszcz.
T. S. Eliot „Gerontion” tłum. Cz. Miłosz
Nie przejmuj się, jeśli Ciebie ta poezja nie bierze. Nie znaczy
to, że jesteś gorsza, czy gorszy. Ja tylko chciałem się
podzielić. Chciałem powiedzieć Ci, jak obrazy same się kreślą
pod zamkniętymi powiekami, a nostalgia i smutek same unoszą się
jak smużki dymu świątynnych kadzielnic
Pokażę
ci strach w garstce popiołu.
T. S. Eliot „Ziemia jałowa, cz.: Grzebanie umarłych”
tłum. Cz. Miłosz
Znam ten ostatni cytat z Mrocznej Wieży Kinga, zawsze wywoływał u mnie dreszcze.
OdpowiedzUsuńU Kinga w cyklu Wieży jest cały prawie czas coś z Eliota. Począwszy od tytułu jednej z części - "Ziemie jałowe" to jawne nawiązanie do Eliota.
UsuńCieszę się, że pojawił się dopisek na końcu tego posta, żebym nie czuła się gorsza, bo nie znalazłam jeszcze takiej poezji, która by mnie tknęła w środku. Z prostej przyczyny nie znalazłam - nigdy nie szukałam i nigdy poezji nie rozumiałam. Przyznaję się bez bicia. Ale mam poetę, który działał na mnie jak owy harpun na wieloryba - Przerwa-Tetmajer. A jego erotyki działają lepiej, niż 50 twarzy Greya i inne nimfomanki razem wzięte.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak coś na Ciebie działa ;-)
UsuńNie wolno czuć się gorszym, ani sprawiać, by ktoś czuł się gorszy, z takich powodów jak literatura.
Pozdrawiam!
O rety, do Eliota zawsze wracam w początkach kwietnia -- doskonale podsumowuje to, co się dzieje w tym miesiącu (chociaż Wyspiański miał nieco inne zdanie a propos pór niebezpiecznych w jakiś sposób ;-)), i właśnie się zastanawiam: wywraca? A może tylko pokazuje?
OdpowiedzUsuńWywraca skojarzenia ogólnokulturowe. A co pokazuje...
UsuńA skoro już do powrotach do Eliota mowa: który utwór jest Twoim ulubionym?
Pozdrawiam!
Chyba "East Coker" z "Czterech kwartetów", bo pięknie mówi o byciu i o przechodzeniu w nie-bycie, w takich zwyczajnych (a jednak dojmujących) kwestiach.
UsuńUwielbiam "Cztery kwartety", ale wśród nich jednak "Dry Salvages" najbardziej...
UsuńPiękne są (brzmi trywialnie, ale co można powiedzieć, lubię to rozpadanie się świata w poematach Eliota, bo choć smutne, jednak jest takie pogodzone).
UsuńChoć smutne to pogodzone... Ładne określenie. Pod prąd Thomasa Dylana, którego rozsławił "Interstellar" ;-)
Usuń