CSI: Teby
Jeśli
traktujesz poważnie mitologię grecką, musisz zadać sobie w pewnym
momencie kluczowe pytanie: co jest nie tak z „greckim bajaniem”
Parandowskiego i Kingsleya? Gdzieś, w którymś momencie pisze o tym
Frazer, może Eliade. Zaczyna się wkradać zwątpienie. Czytając
Kubiaka już wiemy, że myśl o nieco disneyowskim świecie baśni
dla dzieci nie ma nic wspólnego z tym, w co wierzyli Achajowie,
zwani (nieco na wyrost) Starożytnymi Grekami. Bo dla nich, jak dla
każdej z kultur, religia to kwestia życia i śmierci. Opowieści o
Tezeuszu i Argonautach, wyprawa Orfeusza do Hadesu i Dedal więziony
na Krecie, nie były bajkami do usypiania dzieci.
Czytamy
u Kubiaka o genezach imion bogów, ale i doczytujemy u niego o
innych, niż pisze Parandowski, domenach, którym patronowali.
Apollo, piękny bóg poezji i muzyki z Parnasu, to Apollyon,
czyli „Niszczyciel”, miał w swej władzy także i zarazę. Mało
liryczne, nieprawdaż? A siostra jego dziewicza, Artemida, Pani
Łowów, przypuszczalnie nosi w charakterze imienia żeńską wersję
słowa „artamos”, znaczącego „rzeźnika”. To rzuca nieco
światła na zachowanie jej brata w stosunku do Marsjasza,
obłupionego ze skóry.
Apollo serio traktował konkurencję na rynku muzycznym. A traktował ją nożem. (źródło) |
Myśl
o tym, że źle czytamy mity interpretując je w sposób, w jaki nas
nauczyło liceum, nie jest jakimś moim odkryciem. Gdy spojrzymy na
źródłosłów wyrazu „panika”, dostrzeżemy tam koźlorogiego
boga Pana. Tegoż niezwykłego dżentelmena oraz siane przez niego
przerażenie doskonale odzwierciedlił A. Machen w „Wielkim bogu Panie”.
A
gdy już przy Panie jesteśmy, to znacie może historię Syrinx,
prześladowanej przez niego nimfy? Gdy ta, nieczuła na jego zaloty,
poprosiła bogów Olimpu o ratunek przed nim, ci zamienili ją w
trzcinę, on zaś z żalu zrobił sobie z niej fletnię. Tę słynną
fletnię Pana, na której peruwiańscy Indianie wykonują na ulicach
swój popisowy numer pt. „El cóndor pasa”. Jej
grecka nazwa to syringa,
już wiesz dlaczego. A teraz
weź oddech, rozluźnij umysł i przeczytaj raz jeszcze co się
stało: oto Syrinx ucieka przed dzikim Panem, który chce ją posiąść
(chuć to jego aspekt, nie mój domysł). Syrinx wie, że nie umknie;
zwraca się do bogów o pomoc, a ci ją zamieniają w trzcinę, co
powoduje, że bezbronna wpada w ręce Pana, który robi z nią co
chce; w transformacie mitu robi z niej fletnię. Oni ją
najnormalniej w świecie wydali w jego łapska. Trudno o postać
bardziej otwarcie zdradzoną w całej mitologii. Co
nie zmienia faktu, że „Syrinx” Claude’a Debussy’ego jest
mistrzostwem – serdecznie polecam do posłuchania.
Spójrz
na pensjonariuszy Tartaru – to nie grzesznicy, którzy zostali
skazani przez prawo, lecz każdy z nich stanowi ofiarę jakiejś
osobistej vendetty Olimpijczyków: Tantal, Syzyf, Iksjon. To
nie jest tak, że tu mamy zbrodniarzy, a na Olimpie – świętych. W
gruncie rzeczy nawet nie jest jasne czym naraził się Tantal.
Oczywiście czytając Markowską dostaniemy jedną wersję i mamy
czystość fabularną: zabił swego syna Pelopsa i podał bogom do
zjedzenia, żeby przetestować ich wszechwiedzę. Zobaczyć, czy się
zorientują. Jeśli uwzględnimy inne ślady bliskowschodniej
tradycji składana ofiar z pierworodnych, to się zaczniemy
zastanawiać, czy opowieść nie jest skażona. Parandowski
nawet posuwa się do tezy, że bogowie ukarali go za okrucieństwo,
nakładając współczesną moralność na starożytny mit. A
gdy sięgniemy do Kubiaka, to przeczytamy otwartym tekstem o wielości
wariantów tantalowego przewinienia, w tym takie jak kradzież
ambrozji, czy rozpowszechnianie informacji, które posiadł w czasie
ucztowania z bogami. Czyli konfidentom mówimy „nie”. Bo tak też
się Olimpijczycy zachowują: jak gangsterzy.
Jak coś wyniesiesz i dasz ludziom, to masz przegrane. Jak Tantal.
Albo Prometeusz. Gdy popatrzymy chwilę na losy
tytanów – Prometeusza, czy
Atlasa, to zdamy sobie sprawę, że w Tartarze goszczą nie tyle
grzesznicy, co ludzie, którzy nie współpracowali z bogami.
No
dobrze, a kim są
ci, którzy z gangiem bogów
kooperują? Bohaterami.
Komentarze
Prześlij komentarz