Jesień w Edenie
Olga Tokarczuk w swych „Księgach jakubowych” zawarła
informację, jakoby Józef Flawiusz, historyk żydowski, lokował
stworzenie świata w czasie jesiennej równonocy. Argumentować miał
to faktem, że feralne jabłko, na które połakomić mieli się
pierwsi rodzice, wisiało już dojrzałe na drzewie. Argumentacji tej
zupełnie nie popiera bohater książki, ksiądz Benedykt Chmielowski,
pierwszy nasz encyklopedysta, rozumując, że tak proste owoce, to
sobie Stworzyciel mógł gotowe sprokurować o dowolnej porze roku.
To, że umysły obu światłych mężów zachowują się z gracją
przyrodzoną złoczyńcom, którzy przyszli do Kevina samego w domu,
nie zmienia tego, że zabawnym jest pominięcie różnicy pomiędzy
czasem fabuły a czasem lektury lub uznanie któregokolwiek za
liniowy.
Nieodżałowany profesor Umberto Eco miał całkiem pouczający
wykład na ten temat w swoich „Sześciu przechadzkach po lesie
fikcji” i właściwie mógłbym na tym odesłaniu poprzestać. Ale
nie mam złudzeń, że tylko mały procent moich czytelników ma
nieskrępowany dostęp do książek imć profesora i liczba tych,
którzy sięgną po tę pozycję wyniesie jakieś zero. Dlatego
postanowiłem zrobić tu taki skrócony opis. Nie powielać słów U.
Eco, lecz spróbować to opisać własnymi i przy użyciu przykładów
znalezionych przez siebie.
Zacznijmy od pojęć.
Czas fabuły, to czas, który upływa w świecie tekstu. Czas
lektury to czas, który poświęcamy na jego przeczytanie. Przykład:
Dżinnija
Dunia była tak spektakularnie płodna, jak sugerowała
przepowiednia. W ciągu dwóch lat, ośmiu miesięcy i dwudziestu
ośmiu dni i nocy, które nastąpiły potem, zaszła w ciążę
trzykrotnie i za każdym razem wydała na świat gromadę dzieci, co
najmniej siedmioro w jednym rzucie jak by się zdawało, a raz
jedenaścioro, a może nawet dziewiętnaścioro, chociaż doniesienia
na ten temat są niejasne i niedokładne.
S. Rushdie „Dwa lata, osiem miesięcy i dwadzieścia nocy”
Czas fabuły: dwa lata, osiem miesięcy i dwadzieścia osiem dni
(nocy). Czas lektury (mój): dwadzieścia sekund.
Wydawałoby się, że jest to naturalne. Że czas lektury zawsze
będzie ułamkiem czasu fabuły. Ale przypatrzmy się następnemu
fragmentowi:
To
był ideał cichego ataku z zaskoczenia. Sześć par butów trafiło
w taflę jednocześnie i pięć tysięcy metrów kwadratowych szkła
runęło w dół razem z całą niemal konstrukcją nośną. Przez
sekundę byłem pewien, że i my dołączymy do tego naboju, ale
ostatnim wysiłkiem grawitor zahamował nasze spadanie, po czym
buchnął dymem i stanął w płomieniach.
H. Harrison „Stalowy Szczur ocala świat”
Czas lektury: osiemnaście sekund. Czas fabuły: oceniam, że nie
więcej niż pięć sekund.
I jeszcze jeden:
Dżamis
zaatakował i nie znalazłszy przeciwnika, pociągnął ręką w
prawo, gdzie czekał na niego Paul, który nie cofnął się i dźgnął
przeciwnika w rękę. W następnej chwili pomknął w lewo, wdzięczny
Chani za wskazówkę.
Dżamis
cofnął się na środek, pocierając uzbrojoną dłoń, z której
spłynęło parę kropel krwi. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywał
się w Paula, a w mdłym świetle widać było iskierki czujności.
F. Herbert „Diuna” (tłum. J. Łoziński)
Czas lektury: dziewiętnaście sekund. Czas fabuły: około trzech
sekund.
Wróćmy do zastanowień pana Józefa i księdza Benedykta. Pytanie
właściwe brzmi: ile czasu minęło od stworzenia Ogrodu do Upadku
Człowieka? Do analizy weźmiemy sobie tłumaczenie czwartego wydania
Biblii Tysiąclecia ze strony deon.pl, dostępnego pod tym adresem:
https://biblia.deon.pl/
Lekturę zaczniemy od rozdziału drugiego Księgi Rodzaju, jako że
w pierwszym nie ma słowa o Ogrodzie. Zaczynijmy od Rdz 2,8:
A
zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam
człowieka, którego ulepił.
Księga Rodzaju 2,8 (Biblia Tysiąclecia wydanie IV)
Tekst brzmi dość zawoalowanie. Nie czujemy czasu fabuły, oprócz
przemożnej impresji natychmiastowości tego zdarzenia, jakby Bóg
wkładał Adama do Edenu na podobieństwo dziecka wkładającego
figurkę do domku dla lalek.
Od wersu 9 do 14 następuje opis geograficzny Edenu. Czas fabuły
nie rusza do przodu. Potem następuje passus:
Pan
Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby
uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki
rozkaz: «Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według
upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść,
bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»
Księga Rodzaju 2,15–17 (Biblia Tysiąclecia wydanie IV)
Następnie od wersetu 18 do 25 następuje opis tworzenia towarzyszki
dla człowieka (nie padają tak swojskie już dla nas imiona Adama i
Ewy). W trzech wersach (18 – 20) następuje nadanie imion wszystkim
zwierzętom. A w następnych trzech mamy wyjęcie żebra w czasie
snu. I przez ten sen, który nie ma żadnego przymiotnika
(„dwuletni”, „długi”, „trzymiesięczny”) wydaje się, że
czas fabuły wynosi tu jedną noc. A że liczba wersów jest równa
tej z procesu nadawania imion, przyjmujemy odruchowo, że trwało to
jeden dzień, poprzedzający Noc Ewy. Zatem czas fabularny Rdz
2,18-23 wydaje się
wynosić około doby. Ile
zatem czasu trwa cały czas fabularny do tego miejsca? Przyjmując
podświadomie sześć wersów na dobę, to mamy jakiś czwarty dzień
istnienia ogrodu.
- Aby nie pryskane? (źródło) |
I teraz nadchodzi rozdział trzeci i na scenie pojawia się wąż.
Nie żaden antropomorficzny diabeł z rogami, który niepokojąco
przypomina bożka Pana, ale wąż. Gadający wąż. I on w krótkiej,
pięciozdaniowej scence przekonuje niewiastę do zjedzenia owocu (ani
słowa o tym, że miało być to jabłko) z drzewa w środku ogrodu.
Zauważ, proszę, że wąż swoją propagandą atakuje niewiastę, bo
ona zna polecenie Boga z drugiej ręki. Gdy Bóg przestrzega przed
jedzeniem tych owoców kobiety jeszcze w tej fabule nie było. Ona ten zakaz
usłyszała od mężczyzny. Ale wróćmy do tematu czasu.
Po pierwsze: ile czasu upłynęło od stworzenia niewiasty do
spotkania węża? Nie ma znacznika w tekście! Jeśli myślisz, że
fakt rozpoczęcia nowego rozdziału jest równoznaczny z użyciem
frazy „jakiś czas później”, niestety mam dla Ciebie złą
wiadomość: oryginał nie ma podziału na rozdziały. Obaj szanowni
mężowie mają do czynienia z ciągłym tekstem, gdzie zdaje się,
że wydarzenia pędzą w tempie sześciu wersów na dobę. To jest
przedłużenie tego rytmu, w którym Bóg stwarza w pierwszym
rozdziale calusieńki świat galopując po pięć wersów na dobę.
Jak widać, nadany rytm trzyma się w drugim rozdziale oparty o
domysł trzywersowego okresu nocy. No prawie się trzyma. Bo scena
Rdz 3,1-5 to pierwszy w Biblii dialog.
Wcześniej Bóg wydaje polecenia i komunikaty, człowiek wydaje
oświadczenia, nazywa zwierzęta. A dopiero Zły przychodzi i mówi
„porozmawiajmy”. W momencie, gdy toczy się dialog, staje się
rzecz naturalna, ale godna przypomnienia: czas lektury i fabuły
zbliżają się do siebie i stają się niemal sobie równe. Niemal,
bo chwile zawahania i ciszy muszą
być markowane odpowiednimi zabiegami narracyjnymi, więc często są
lekceważąco zbywane przez niektórych autorów (tak, tak, to o
panach, panie Dumas i panie Herbert). Z drugiej strony zdarza się
nam, czytelnikom, w czasie zaciekłego dialogu odłożyć książkę
i iść po następny kubek herbaty lub małe conieco czające się w
białej otchłani lodówki. Wtedy czasy te desynchronizują się. Ale
to na boku. Wróćmy do tekstu.
Mamy wersy szósty i siódmy, a potem już jest pozamiatane:
Wtedy
niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że
jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do
zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała
swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły
się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki
figowe i zrobili sobie przepaski.
Księga Rodzaju 3,6-7 (Biblia Tysiąclecia, wydanie IV)
I tak oto narodził się przemysł odzieżowy.
A tak bardziej serio: na dystansie dwudziestu pięciu wersów
zostaje upchnięta historia od zasadzenia Edenu wraz z jego opisem,
nadania imion zwierzętom, uczynienia niewiasty z żebra, kuszenia
niewiasty i zjedzenia owocu. Przy takim tempie narracji musiała się
wytworzyć w czytelniku iluzja, że minęło raptem kilka dni. A
skoro nie było powiedziane, że czas Edenu miał być
niezsynchronizowany z czasem reszty planety Ziemia, toteż stąd owo
przypuszczenie jesiennej pory. Sympatyczne i nieco naiwne przez fakt,
że żaden z przywołanych intelektualistów nie miał narzędzi do
analizy tekstu takich, jakie mamy teraz.
No to teraz zagadka: ile czasu fabularnego trwa akcja „Alicji w
Krainie Czarów”?
Komentarze
Prześlij komentarz