Matka nie tylko jedna
Czytając
autobiografię Johna Cleese’a (to ten najwyższy z Latającego
Cyrku Monty Pythona, lub, jeśli wolisz, to twórca i odtwórca
ciężko doświadczonego hotelarza Basila Fawlty) natknąłem się na
takie zdanie:
W
tym momencie odkryłem, że mam nową matkę.
J.
Cleese „Tak, czy inaczej...”
Rzecz
dotyczyła zmiany aktorki w przedstawieniu. Charlottę Rae zastąpiła
Ann Shoemaker.
Powyższe
zdanie spowodowało serię skojarzeń. Z kim kojarzy się matka? Z
ciepłem, z troskliwością, miłością macierzyńską, uśmiechem,
roztaczaniem opieki, z bezpieczeństwem… I oto dalej czytam:
[Ann
Shoemaker to] onieśmielająca i poważna postać, która
przypominała mi mniej kobiece wcielenie Williama Gladstone’a.
J.
Cleese „Tak, czy inaczej...”
A
jeszcze akapit niżej:
Próbom
zaczął towarzyszyć nieco posępny ton (…), trochę z powodu
naszych podejrzeń, że gdybyśmy się odważyli zażartować,
musielibyśmy złożyć Ann Shoemaker pisemne wyjaśnienia naszego
złego zachowania.
J.
Cleese „Tak, czy inaczej...”
No i
tyle. „Tekst jest leniwą maszyną”, jak twierdził nieodżałowany
profesor Eco. Tekst działa kilkoma słowami, a całość scenerii i
odczuć buduje w sobie czytelnik. Słowo matka
wywołało u mnie ciąg skojarzeń związany zarówno z moimi
doświadczeniami, jak i z pojęciem matki
w naszej kulturze. Kultura w której wzrastał John Cleese, a
zwłaszcza jego doświadczenia z
matką, powodowały, że w jego tekście to słowo oznaczało surową
i dominującą postać kobiecą.
A
wydawałoby się, że żyjemy dość współcześnie z autorem i w
dodatku czerpiemy z tego samego źródła kultury europejskiej. Taka
ciekawostka.
Komentarze
Prześlij komentarz