Deus est machina
Po
opowiadanko „Zdrowaś Matko” sięgnąłem
dzięki urywkowi zamieszczonemu na głównej stronie Esensji:
Obecność pradawnego
bytu wibrowała tuż pod ziemią. Bezduszna masa pochłaniała
kolejne, coraz liczniejsze i bardziej złożone istnienia, a
niebieskawa mgła zaczęła kłębić się zwartym gobelinem na
wysokości pożółkłych źdźbeł trawy. Dopiero teraz Siedmiu
poczuło zmianę.
J.
Szajkowska „Zdrowaś Matko”
Pomyślałem
sobie: „to będzie zły tekst, muszę go przeczytać”. No i
zabrałem się za lekturę. Nie minęło trzy setki słów i
natknąłem się na taki kwiatek:
Bogini z rozkoszą
sięgnęła do mocy nagromadzonej przez stulecia wznoszonych modłów.
Nie
mam do autorki pretensji o to zdanie. Ono jest tak znamienne dla
naszej współczesnej kultury, że wręcz klasyczne. Potrzeba
naprawdę chłodnego spojrzenia i dystansu jak stąd do gwiazdozbioru
Liry, żeby zrozumieć, jak bardzo jest ono podszyte mechanistycznym
paradygmatem newtownowskiej fizyki. Trzeba mieć dystans, jaki miał
Roger Zelazny:
Modły wysokiej
częstotliwości przepływały przez warstwę atmosfery, za czym
wznosiły się wprost ku Złotemu Obłokowi, zwanemu Mostem Bogów..
(…) Co niektórzy z mnichów poważnie wątpili w prawowierność
tej formy modlitwy, lecz przecież w końcu maszynę zbudował sam
Jama-Dharma, który onegdaj spadł z Niebiańskiego Grodu. (…)
Przez sześć dni Jama zdążył już ofiarować całe kilowaty
modłów, ale zakłócenia atmosferyczne sprawiały, że Najwyższy
nie mógł go usłyszeć.
R.
Zelazny „Pan Światła”
Tu
nie ma sentymentów: Jama, bóg śmierci, stoi obok swojej machiny,
brakuje mu tylko papierosa tlącego się w kąciku ust, i przelewa
energię, by ze Złotego Obłoku wyciągnąć duszę/umysł
człowieka/boga, który jest mu potrzebny. Tak samo w atomie przelewa
się energię do elektronu, by móc go wynieść na następną
orbitę. Nie ma energii, nie ma cudów. Bez paliwa nie pojedziesz.
Not
enough mana.
Bóg
jest maszyną.
Literatura
jest zwierciadłem naszego umysłu. Tworzymy światy i ich bogów na
nasz obraz i podobieństwo. Dlatego świat „Zamku” Kafki jest
ponury, groteskowy i niezrozumiały, a jego bóstwo – Klamm –
jest jego esencją, odbiciem awersji autora. Ich uosobieniem. Świat
mitów greckich to świat upostaciowień niezrozumiałych, potężnych
sił przyrody. Świat bogów fantasy, to świat mechanizmów
wymagających zasilania w modły i manę. Świat konstruktów
myślowych, które są zestawami współczynników do tabel rzutu
kostką d20.
Zrozumieć
to, to móc wyjść poza schemat.
Czy
jest po co wychodzić poza schemat? Tak! Lovecraft, Chambers, Bierce,
Poe, oni wychodzili poza schemat, tworzyli nowe. Starali się
wypchnąć nasze myślenie w nieznane. Ktoś mógłby powiedzieć,
ze to próżny trud. Że to wymyślanie koloru, który nie istnieje. Ale biorąc pod uwagę „Kolor z przestworzy” („The Colour of the
space”) Lovecrafta, da się w literaturze i takie niemożliwości
pokonać. Zamienić opis obiektu na opis uczucia, które wywołuje.
Nie dotykać, wskazać tylko palcem, obudzić ciekawość i podskórną
tęsknotę. Jak Chambers w cyklu „Króla w Żółci”. Jak BOJANEK & MICHALOWSKI w utworze „Whispers”.
To
jest ta różnica jakościowa między sztuką a rzemiosłem:
niesamowity i nienazywalny Król w Żółci, ruiny Carcossy, nieznany
Kadath i nieopisywalny Yog-Sothoth, są sztuką, a tankujące
modlitwy/manę/różowe promienie bóstewka to rzemiosło. A Jama
ćmiący papierosa u stóp mechanicznego lotosu to sztuka doskonałej
zabawy.
PS.
Na chwilę obecną nie wiem, czy nowelka p. Szajkowskiej jest dobra, czy zła, bo musiałem przerwać na początku. Mam zatem tylko przeczucie, którego żadną miarą nie można traktować jako oceny.
Komentarze
Prześlij komentarz