Ars III: rozkmina o sztuce w pięciu obrazach prozą

 

Han van Meegeren - artysta czy ...? (źródło)

Żeby ułatwić zrozumienie tego co chcę przekazać, podzieliłem tego posta na pojedyncze obrazy. Skoncentruj się, proszę, zwizualizuj je i uświadom sobie co dzieje się rzeczywiście, a co jest wynikiem przetwarzania w naszym umyśle przez filtry kulturowe. Nie śpiesz się. Przemyśl.

Obraz 1:

Fryderyk Chopin pisze swojego poloneza As-dur op. 53. (dla przypomnienia jak brzmi: https://www.youtube.com/watch?v=M8nqa_4JU0U). Fryderyk siedzi w swoim salonie. Stół zawalony jest papierem nutowym. Kompozytor wypróbowuje różne frazy na fortepianie, szuka właściwych dźwięków i konsonansów. Zrywa się co jakiś czas i zapisuje na papierze ten zestaw dźwięków, które uznaje za satysfakcjonujące. Wreszcie kończy i przepisuje partyturę na czysto. Gra ten utwór raz jeszcze w całości. George Sand właśnie wróciła z miasta i słysząc nowy utwór klaszcze z uznaniem. Chopin jest zadowolony. Stworzył dzieło sztuki. Mówimy, że jest artystą.

Obraz 2:

18 maja 2015 roku Aleksander Gawrylyuk w ramach Copernicus Festival 2015 siada do czarno lakierowanego fortepianu i w sali Filharmonii Krakowskiej zapada cisza. Po kolei płyną dźwięki utworów Mozarta, Schuberta, Prokofiewa, Liszta, a między nimi aż trzy utwory Chopina, w tym Polonez As-dur op. 53. Publiczności niezwykle się to podoba. Zwłaszcza, że solista wykonuje wszystkie utwory bez partytur, znając je na pamięć. Brawurowo wygrywa każdą nutę, tak jak ją zapisał Chopin. Odtwarza dzieło doskonale. Mówimy, że jest artystą.


Obraz 3:

Jest sierpień 1888 roku w Arles. Vincent van Gogh maluje czwartą w tym miesiącu wersję obrazu „Martwa natura: wazon z dwunastoma słonecznikami”. Pracuje nieustannie, wciąż niezadowolony z osiągniętego dotąd efektu. Chce uczynić z nich dekoracje tak zwanego „Żółtego Domu” - studia malarskiego, w którym mają pracować z Paulem Gauguinem. To na jego przyjazd czego i dla niego śpieszy się z kolejnymi obrazami. Śpieszy się, ale nie jest niedbały. Swojemu bratu, Theo, listownie opisuje efekt, których chce uchwycić. Pisząc o obrazie, który teraz maluje, wyraża nadzieję, że będzie najlepszy. Po stu latach krytycy niemal jednogłośnie przyznają mu rację. Eksplozja żółcieni na jasnym tle („z najbledszego Veronese”, jak go opisywał w swym liście) jest arcydziełem. Nie można zaprzeczyć, że Vincent van Gogh jest artystą.

 

Van Gogh Martwa natura: wazon z dwunastoma słonecznikami (źródło)

Obraz 4:

Rok 2020. Dafen, dzielnica chińskiego miasta Shenzhen. W małym warsztacie, pochylony nad płótnem Yang Kai-Shan pieczołowicie wykonuje kolejne pociągnięcie pędzla w dokładnie wymierzonym miejscu. Raz jeszcze porównuje kolory na swoim płótnie ze wzorem. Ma ich kilka. Jeden w naturalnej skali (91 cm x 72 cm), kilka większych, by móc dojrzeć i zanalizować technikę, jaką oryginalny artysta stosował. Niektóre obszary, gdzie pociągnięcia pędzla były wyjątkowo trudne, są powiększone do wręcz absurdalnych rozmiarów. Ale cel uświęca środki. Po kilku tygodniach wytężonej pracy Yang Kai-Shan wykonuje ostatni, delikatny ruch i smużka żółtej farby pokrywa kawałek tła kojarzącego się z najbledszym Veronesem. Jego kopia obrazu Vincenta van Gogha pt. „Martwa natura: wazon z dwunastoma słonecznikami” jest idealna. Nie mam wątpliwości – nazwiesz go fałszerzem.


Dlaczego nie pianisty z Obrazu 2? Czym się różni idealne powtórzenie dźwięków chopinowskiego poloneza od dokładnego powtórzenia śladów pędzla vangoghowskich „Słoneczników”? Dlaczego (logicznie do rzeczy podchodząc) tamtą kopią ludzie się zachwycają, a do tej pochodzą z nieufnością lub wręcz z odrazą? Nawet podchodząc do prostego utożsamienia sztuki z kunsztem w sensie biegłości posługiwania się jakąś techniką, to doskonałe odwzorowanie czyjegoś obrazu jest wykazaniem się biegłością w tej technice. Kunsztem.

Dlaczego doskonałego naśladownictwa czyjegoś dzieła nie możemy nazwać sztuką? Przecież tym jest w swej istocie idealne wykonywanie utworów Chopina.

Obraz 5:

W 2016 roku Gregorio Chi posługując się zdjęciem wykonuje fotorealistyczny szkic piosenkarki Kylie Minogue. Kosztuje go to sto pięćdziesiąt godzin pracy (https://www.facebook.com/Gregoriochiart/photos/a.1714884785409020/1722067604690738/). Jest powszechnie (w sensie socmediów) uważany za artystę.

Dlaczego? Zgodnie z logiką (lub raczej przesądem) ukazanym za sprawą Obrazu 4, winien zostać uznany za fałszerza. Dlaczego jest inaczej? Ba, dlaczego modelowy Janusz, koneser tanich wyrobów piwopodobnych i ekstraklasy polskiej kopanej, prędzej uzna pana Gregorio Chi za artystę, niż samego Van Gogha? Ileż to razy czytałem te internetowe komentarze do obrazów Miro i Picassa: „mój syn w trzeciej podstawówki lepiej maluje”.

No to jak?

Czym dla Ciebie jest sztuka?


PS.

Postawione przez mnie pytania są jawnie prowokacyjnie. Ja wiem, że artyzm wykonania pianisty realizuje się w czynności, a kunszt kopisty z Dafen pozostawi za sobą artefakt, który jest herezją wobec zachodniego dogmatu prawa autorskiego.

Chodzi mi o to, by wyczyścić w sobie te definicje – nierzadko nieuświadomione do końca, wdrukowane przez naszą kulturę – i zastanowić się nad zjawiskami od nowa. Na czysto. Zgodnie z osądem opartym na jakiejś racjonalności.

A za inspirację dziękuję mojej siostrze, z którą pewnego razu odbyłem fascynującą rozmowę o kopiowaniu. Powyższy posta jest transformacją treści tej rozmowy.

PPS.

Pan Yang Kai-Shan jest postacią fikcyjną co do nazwiska.

 

Komentarze

  1. Z tymi definicjami to trzeba by trochę porządku wprowadzić. Przede wszystkim inna była, a inna jest definicja kopii oraz dzieła sztuki w powszechnym obiegu w Europie, a do tego zupełnie osobną sprawą jest dzieło sztuki w kulturze Chin czy Japonii. Po kolei idąc, z warsztatów Rubensa czy van Dycka wychodziły obrazy łudząco do siebie podobne, z tym samym tematem, kompozycją, postaciami, bo miały wzięcie i były zamawiane. Aż do XIX wieku nauka w Europie opierała się na kopiowaniu tzw. mistrzów. Van Gogh też zaczynał od tworzenia kopii, tylko nie bardzo go doceniano i z czasem zaczął szukać swojej drogi. W Chinach z kolei kopiowanie było i nadal jest istotną częścią procesu doskonalenia zawodowego i docenia się kunszt, a nie tylko koncept (choć są też świetni artyści koncepcyjni). Wykonywanie obrazu na wzór Słoneczników Van Gogha, używając tej samej techniki, aczkolwiek w innej skali, po to, żeby goście hotelowi mieli przyjemność patrzenia na ścianę, to tylko krok dalej po dużych reprodukcjach papierowych lub druku na płótnie. Osobiście wolę skupiać się na docenianiu techniki (tudzież konceptu) niż szafowaniu określeniami takimi jak "prawdziwa sztuka" 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przede wszystkim inna była, a inna jest definicja kopii oraz dzieła sztuki w powszechnym obiegu w Europie, a do tego zupełnie osobną sprawą jest dzieło sztuki w kulturze Chin czy Japonii."
      Zanim ktoś krzyknie o relatywizmie lub dekadenckim postmodernizmie, to chciałem przyznać rację. Definicje, jak sama nazwa wskazuje ;-), są sprawami płynnymi. I tu należy widzieć działanie Cattelana: on rozkopuje "ostatnio obowiązujące" definicje jak kupkę liści. Lub też sprawia wrażenie, że to robi. Jest cała masa artystów, którzy za punkt honoru obrali sobie wysadzenie paradygmatu (prawnego! nie estetycznego!) o świętym prawie autora do jednego i jedynego wykonania dzieła plastycznego. Można nawet się zastanowić, czy graficiarze działający za pomocą szablonów nie pokazują nam właśnie tego samego - sztuki przez powielenie.

      I zgadzam się z docenianiem sztuki wielotorowo: jako koncept i jako technikę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

Śpiulkolot a sprawa polska

O wykręcaniu ludziom numerów

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus

Paranormal Wilkowyje