Paranormal Wilkowyje

Wszyscy jakoś się rozpływają w zachwytach nad „Dożywociem” Marty Kisiel. To się i porozpływam ja. Ale nie tak do końca.
    Po pierwsze primo, trzeba mieć rozeznanie o czym mówimy. A mówimy o przeszło dwustustronnicowej powieści opisującej młodego (dla mnie młodego) pisarza imieniem Konrad, który obejmuje w spadku po mało znanym krewnym dom za miastem wraz z tzw. dożywotnikami. Oczekuje sympatycznego dworku z jakimś dziadkiem lub babcią, ale gdyby tak było, to ani ja bym tego nie czytał, ani Kruk by się nad tym nie pochylił. Dom okazuje się być perłą drewnianego flamboyant, dożywotnicy przeżyli już trzech właścicieli i czwarty też nie będzie ich ostatnim, gdyż ich drużyna składa się z młodocianego (?!?!) anioła imieniem Licho, wywołanego z Otchłani mackowatego potwora imieniem Krakers, cokolwiek materializującego się widma seryjnego samobójcy, czyli nieszczęsnego panicza Szczęsnego, oraz czterech utopców, które zasadniczo winny siedzieć w stawie, ale niepilnowane łacno kolonizują domową łazienkę. A, jeszcze jest kotka o imieniu Zmora. Nie jest łatwo zaprowadzić ład w tym domu. Za jedynego ziemskiego alianta nasz bohater ma Szymona Kusy, zamieszkującego nieopodal. Zasadniczo nasze skojarzenia nasze winny biec w kierunku „Hotelu Transylwania”, czy też „Mrocznych cieni”. Ale pani Kisiel urozmaiciła całość dodając tym istotom swojskie a praktyczne inklinacje: Licho jest fanatykiem sprzątania, Krakers świetnie gotuje, Szczęsny haftuje i robi na drutach. No, utopce są nieco niepraktyczne. Ale prócz tego warto by głównym bohaterom dodać nieco komicznych cech, które będą stanowiły punkty zaczepienia gagów, czasem zgoła slapstickowych: Licho jest aniołem mającym alergię na pierze, w tym głównie własne, panicz Szczęsny zaś jest poetą, prawiczkiem i gamoniem tak irytującym, że Helleni uczyniliby go bogiem irytacji i składali mu ofiary, byleby się od nich odczepił. Autorka ma lekkie pióro, świetny gust literacki, tekst lśni od nienachalnych nawiązań i sugestii, a do moich ulubionych należy uporczywe przekręcanie imienia agentki literackiej z Kamili na Carmillę. Może dlatego, że bardzo lubię oryginalną Carmillę i jej hugenockiego autora. Humor skrzy się po stronicach i zdarzało mi się przy lekturze parsknąć śmiechem.
No one expect Rudolf Valntino! (źródło)

No to na co narzekać? Na nachalne skojarzenia. Gdy „złota rączka” przedstawia się jako Kusy, to cała fala mimowolnych skojarzeń z serialem „Rancho” burzy świeżość pomysłu. Tylko tyle. Nie widzę w tej powieści jakiegoś nowatorstwa poza skrzyżowaniem serialu „Rancho” z opowiadaniem J. Morresy’ego pt. „Pracusie z parku sztywnych”. Skądinąd jest to skrzyżowanie bardzo udane i pratchettowsko sympatyczne. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej nad tą powieścią. Ale wrażenie, że czytam scenariusz do nowego serialu komediowego dla TVP do nadawania w niedzielne wieczory pozostaje niezatarte.
    I idąc tym tropem zastanawiałem się nad obsadą. I mam już pewną listę z propozycjami dla ewentualnego producenta:

Konrad Romańczuk, literat i dziedzic na Lichotce: Marcin Szczurkiewicz (z Kabaretu Skeczów Męczących);
Potencjalny odtwórca głównej roli, Marcin Szczurkiewicz (źródło), nasz kandydat do Oscara
Szymon Kusy, dobry sąsiad: Bogusław Linda (w imię zasad);
Licho, młodociany anioł stróż: może być CGI;
Szczęsny, nieszczęsny poeta: Michał Żebrowski (po lekkim liftingu);
Krakers, potwór z Otchłani: cthulhupodobny stwór z „Prometeusza”;

Krakers lubi przytulać i głaskać domowników... (źródło)
Aurelia Bercikówna: Joanna Bartel (nazwisko było znaczące, prawda, pani Marto?);
Pan Żubr, lokalny autorytet moralny: Ryszard Kotys (jego wypowiedzi na milę czuć Paździochem);
Pan Migło, działacz wielozadaniowy: Artur Barciś;
Zmora: dowolna kotka, byle nie czarna (w tekście jest to istotne);
Rudolf Valentino: morderczy królik z jaskini Caerbannog (u góry strony);
Utopce: Żaby z „Domisiów” (po lekkim liftingu).
Utopce na skalę naszych naszych możliwości (źródło)
 Oraz Michael Palin jako Człowiek z Największymi Napisami.

PS.
Naprawdę polecam tę powieść.

PPS.
Podobała mi się na tyle, że starałem się nie umieścić w poście żadnego spoilera. Doceń to.

PPPS.
Nawet królika nie wydałom, alleluja.

Komentarze

  1. Świetna obsada.:)
    Zamieniłabym tylko Michała Żebrowskiego na Piotra Adamczyka (też po liftingu). Szczęsny wyglądałby tak:
    http://fdb.pl/osoba/12050-piotr-adamczyk
    Opowiadania Morresy’ego poszukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, taki Szczęsny też byłby akuratny. Już widzę, oczyma duszy swojej, jak dziewoje bałamuci, by mu na grabie siadały... ;-)

      Usuń
  2. Opowiadanie szczerze polecam, ale zaznaczam, że jest sprzed ćwierćwiecza, więc cokolwiek trudne do odnalezienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, no tak… Dotarło do mnie, że mi ta Carmilla uciekła, może i dobrze bo w moim wpisie to faktycznie tylko jeszcze wampira brakowało ;-)
    Skojarzenie z „Pracusiami z parku sztywnych” trafione w punkt, chylę głowę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

Śpiulkolot a sprawa polska

O wykręcaniu ludziom numerów

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus