Memy i okręty szturmowe

1. Mem
    Mem to najmniejsza ilość informacji. Miał być odpowiednikiem kwantu w kognitywistyce. Nie wyszło. W chwili obecnej z fizyką kwantową wspólną ma zasadę nieoznaczoności, gdyż nikt nie może podać całkowitej definicji memu. Zadowolę się zatem cząstkową. A nawet nie tyle definicją, co wskazówką. Memami są np.: gwiazda Dawida, Złote Łuki McDonald'sa, logo Windows, uproszczony zarys kuli ziemskiej, swastyka, flaga narodowa. Są to jakieś symbole, które od razu wskazują na pewien kontekst. Memy nie są dane raz na zawsze. Mogą coś znaczyć przez określony czas, a potem społeczeństwo o nich zapomina i już. Na przykład pani prokurator Krymu stała się ciekawym tego przykładem, gdyż jej postać w mundurze już stałą się samodzielnym memem. Ale daję jej rok-dwa i odejdzie w niepamięć. Podobnie, jak powoli w niepamięć odchodzi Slenderman.

2. Czy androidy marzą o „Łowcy androidów”?
    Powiedzmy sobie szczerze: film „Blade Runner” (polskie tytuł „Łowca androidów”) nie jest nakręcony na podstawie książki P. K. Dicka pt. „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?”. Jest oparty o jej motywy, a i to słabo. Podobnie można byłoby nakręcić film o Boromirze i udawać, że to wyczerpuje fabułę i złożoność „Władcy Pierścieni”. Po prostu nie. „Blade Runner” ma z oryginału: primo: kawałek tła społecznego i technicznego, secundo: niektórych bohaterów. Niestety ma też inne zakończenie, które stoi w sprzeczności z fabułą i przesłaniem książki Dicka. Znów nawiązując do Boromira: w naszym filmie tytułowy bohater zabrałby Frodowi Pierścień, poszedłby sam do Mordoru, wyzwał Saurona na gołe pięści i znokautował go w piątej rundzie zaciekłego pojedynku nawiązującego do klasyki gatunku, jaką stanowi „Rocky”. Jeśli czujesz zażenowanie czytając ten opis, to wiedz, że czułem się podobnie oglądając „Blade Runnera”. Bo wcześniej czytałem książkę. Radzę zrobić to odwrotnie.
 
3. Tekst jako mem
    Ale byłbym kłamcą, gdybym pozostawił recenzję tego filmu w tym miejscu. Jeśli nie zna się... hmm... „źródła inspiracji”, czyli powieści, to film jest arcydziełem, zawierającym kilkanaście kultowych scen, które cytowane i parodiowane były w kinie w setce filmów. Najsłynniejszą chyba jest monolog Battyego, androida bojowego, który wygłasza do Deckarda w swej ostatniej chwili przed śmiercią.
    No właśnie: scena kultowa, tekst kultowy... Czy są możliwe memy, które są czymś więcej niż symbolami graficznymi? Moim zdaniem tak. Właśnie „kultowe teksty” są tego przykładem. Mogą być krótkie, mogą być dłuższe, ale zawsze są rozpoznawalne i niosą ze sobą cały kontekst swego oryginału. Na przykład wtrącenie „Ktoś musiał donieść na Józefa K.” od razu nadaje całej dłuższej wypowiedzi duszny, kafkowski klimat bezsensownego, bezpodstawnego i okrutnego oskarżenia. Z kolei powiedzenie „w tak pięknych okolicznościach przyrody...” raczy nas leniwym absurdem statku wycieczkowego na Wiśle i tej specyficznej relacji Sidorowskiego do inżyniera Mamonia.

4. Okręty szturmowe
    Jak już się rzekło, monolog Battyego jest kultowy. Jest memem. Dokładnie ostanie jego słowa:

Widziałem rzeczy, o którym wam ludziom się nie śniło: płonące okręty szturmowe w ramieniu Oriona, strumienie elektronów jarzące się w ciemności przy Bramie Tannhausera... Wszystkie te chwilę przepadną w czasie, jak... łzy w deszczu... Czas umierać.

Natknąłem się na trawestację tego cytatu dwa razy w od września roku. Pierwszy raz w obrazkowym blogu pt. Kryzys Wieku, w poście o tytule „Orion”. Rozłożenie cytatu na trzech bohaterów powoduje ciekawe ustawienie percepcji odbiorcy. Staje się jasne, że każdy z nich jest Royem Batty. Każdy z nich stoi nad grobem. Nie tyle grobem swego ciała, co grobem swych marzeń.
   Drugi raz, całkiem niedawno w webkomiksie xkcd, w pasku (stripie) o tytule „Heartbleed”, który opowiada o błędzie w mechanizmie autoryzacji SSL. Błąd mechanizmu Heartbeat nazwany został Heartbleed z dużą dozą trafności i czarnego humoru. Sam pasek traktuje tylko o konsekwencjach błędu, ale autor xkcd zawsze „dokomentowuje” swoje paski tekstem, który pojawia się po najechaniu kursorem myszy na obrazek. I pojawia się tu naszym oczom napis:

I looked at some of the data dumps from vulnerable sites, and it was ... bad. I saw emails, passwords, password hints. SSL keys and session cookies. Important servers brimming with visitor IPs. Attack ships on fire off the shoulder of Orion, c-beams glittering in the dark near the Tannhäuser Gate. I should probably patch OpenSSL.

W wolnym tłumaczeniu:

Spojrzałem na niektóre dane zrzucone z podatnych na błąd stron i było to... złe. Widziałem emaile, hasła, podpowiedzi do haseł. Klucze SSL i cookies do sesji. Ważne serwery przepełnione adresami IP internautów. Płonące okręty szturmowe w ramieniu Oriona, strumienie elektronów jarzące się w ciemności przy Bramie Tannhausera. Powinieniem spatchować (naprawić) OpenSSL.

Jak widać tym razem nawiązanie jest ciut inne. Porównuje obecną sytuację internetu nie do monologu androida, ale do wspomnianej bitwy w ramieniu Oriona. Jednak kontekst pozostaje ten sam: kompromitacja biblioteki OpenSSL (dwa lata funkcjonował ten błąd) to kres pewnego etapu zaufania do szyfrowanych połączeń w internecie. Czyli takich, jak używamy do banków, serwisów społecznościowych, poczty elektronicznej... Prywatność naszych danych przepadła jak łzy w deszczu.

Pora kończyć post.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

Śpiulkolot a sprawa polska

O wykręcaniu ludziom numerów

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus

Paranormal Wilkowyje